Życiodajna zależność

homilia – XVIII Niedziela Zwykła (rok C), 31 lipca 2022
Koh 1, 2; 2, 21-23; Ps 90, 3-4. 5-6. 12-13. 14 i 17; Kol 3, 1-5. 9-11; Łk 12, 13-21

„Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi” – te słowa św. Pawła z listu do Kolosan zostały nam przypomniane, zanim w Ewangelii usłyszeliśmy człowieka z tłumu (ten „ktoś z tłumu” to może być każdy z nas; z kimś z tłumu może nam być łatwo się utożsamić), który prosił Jezusa: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”. Pytanie tego człowieka, można powiedzieć, ujawnia to, że jest zapatrzony nie tyle w niebo i nie w to, co w górze, ale wzrok swój kieruje ku ziemi. Tu możemy sobie przypomnieć innego bogatego człowieka, który mimo młodego wieku już się dorobił i majątku, i stanowiska, bo jest zwierzchnikiem, który zadaje Jezusowi pytanie: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne [dosł. „aby otrzymać w spadku życie wieczne”]?” (Łk 18, 18). Tym, co łączy obu wspomnianych rozmówców Jezusa, jest skoncentrowanie na dobrach doczesnych czy przywiązanie do nich. Pierwszy z nich usiłuje nawet Jezusa wciągnąć w swój świat, by On stał się sędzią czy rozjemcą w konfliktach międzyludzkich na tle finansowym. Drugi próbuje wyjść ze świata, w którym dominują dobra doczesne (używając obrazu współczesnego: usiłuje wyrwać się z świata korporacji), szuka czegoś więcej, szuka pełni życia, pragnie życia wiecznego, ale okazuje się, że nie potrafi opuścić tego, co posiada.

Obaj ci rozmówcy Jezusa mają jeszcze jedną cechę wspólną, którą łatwo przeoczyć albo potraktować jako coś oczywistego. Obaj przychodzą do Jezusa; wypowiadają swój punkt widzenia w relacji z Jezusem. Można powiedzieć, że ujawniają wobec Jezusa swoje pragnienia, swój plan, które noszą znamię niedojrzałych. Choć w teorii jest to łatwe, ale w praktyce bywa trudne, by przyjść czy zbliżyć się do Jezusa z tym, co w nas niedojrzałe. Można, niestety, zamknąć się w swoim świecie, jak w kokonie, maskującym i zapewniającym poczucie bezpieczeństwa, i nigdy z tego kokona na światło dzienne nie wyjść, blokując proces swojego dojrzewania. Czy łatwo jest przyjść do Boga ze swoją niedojrzałością? Możemy wykonać sobie test, odwołując się do wersetu psalmu responsoryjnego, który dziś powtarzaliśmy. „Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką”. Czy te słowa naprawdę oddają naszą postawę czy też trudno się nam z nimi utożsamić i powtarzaliśmy je przed chwilą tylko „mechanicznie”? Jednym z odruchów człowieka po grzechu jest odruch ucieczki czy ukrycia się przed Bogiem. Jeśli jeszcze włączy nam się czysto ludzkie odczuwanie, że przyjaciel, którego przez swój grzech zraniłem czy tez zabiłem, miałby być dla mnie ucieczką, może być trudno uciec do Niego.

Jedno z pierwszych poruszeń, które mi towarzyszyło w lekturze dzisiejszej Ewangelii, związane było i jest z postawą bohatera przypowieści, którą Jezus opowiedział. Ten zamożny człowiek, któremu obrodziło pole, jak mówi Jezus, „rozważał w sobie” (gr. „dielogizeto en heautō”). Takie zachowanie zdarzało się nie tylko faryzeuszom czy uczonym w Piśmie, ale i uczniom Jezusa. Faryzeusz z przypowieści o faryzeuszu i celniku „w duszy się modlił”, modlił się w sobie, a nawet do siebie samego (Łk 18, 11). Uczeni w Piśmie przyglądając się, jak Jezus odpuszcza grzechy paralitykowi „rozprawiali w sercach swoich” (Mk 2, 6). A gdy Jezus zadał im pytanie: „Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?”, znów rozprawiali się między sobą: „Jeśli powiemy: z nieba, to nam zarzuci: Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?” (Mt 21, 25). Takie zachowania zdarzały się również uczniom Jezusa. Pewnego razu „rozprawiali między sobą” o tym, że nie mają chleba (Mt 16, 7; Mk 8, 16). Innym razem „posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy”, a kiedy Jezus przy końcu dnia pytał ich o czym „rozprawiali między sobą”, milczeli (Mk 9, 33-34).

Człowiek z przypowieści zadaje sobie… tak właśnie: zadaje sobie samemu pytanie: „Co pocznę? Co zrobię? Co mam czynić” (gr. „ti poiēsō…?” – Łk 12, 17). I tu wraca mi w pamięci historia Szawła z Tarsu, który pod Damaszkiem, kiedy upadł na ziemię, chwilę po tym, jak usłyszał: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” i „Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego prześladujesz”, pytał: „Co mam czynić, Panie” (gr. „ti poiēsō, Kyrie?” – Dz 22, 10). Jest znacząca różnica między pytaniami: „Co mam czynić?” i „Co mam czynić, Panie?”. Pierwsze z nich stawiamy samym sobie, nie wychodząc poza swoją perspektywę patrzenia i poza świat swoich rozważań. Adresatem drugiego pytania jest Jezus, który jest Panem. W drugim przypadku nie tylko otwieramy się na kogoś innego, ale stawiamy pytanie Kyriosowi, jedynemu Bogu, jedynemu Panu, uświadamiając sobie w ten sposób również zależność od Niego; a podkreślmy, że jest to zależność życiodajna.

I trzeba dodać, że w przypowieści, którą opowiada Jezus, problemem nie jest sprawność czy rzutkość tego przedsiębiorcy rolnego, ale jego chciwość i pewność siebie, a wręcz zadufanie w sobie. Aktywność ludzka, czy indywidualna czy zbiorowa, ów wysiłek, przez który ludzie przez wieki starają się poprawić warunki swego bytowania, odpowiada zamysłowi Bożemu (GS 18). Problemem jest, gdy stworzenie, jakim jest człowiek, próbuje się niejako uniezależnić czy wręcz funkcjonować w izolacji od Stwórcy. Problemem jest, gdy człowiek przestaje odnosić swoje życie do Stwórcy i konfrontować swoje plany z Nim.

„Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie…”. Sobór Watykański II w konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym uczy: „Tajemnica losu ludzkiego ujawnia się w najbardziej w obliczu śmierci” (GS 18). Wielu świętych, wśród nich bł. Franciszek Jordan, właśnie myśl o śmierci pomagała porządkować życie tu i teraz[1]. Wspomnijmy tylko św. Ignacego Loyolę (31 lipca to dzień wspomnienia liturgicznego autora „Ćwiczeń duchownych” i założyciela Towarzystwa Jezusowego). Już po nawróceniu dręczyły go myśli związane z trudnościami, ofiarami czy cierpieniami, które miałby znosić naśladując Jezusa, jakby ktoś mu mówił: „Jak będziesz mógł znosić takie życie przez 70 lat, które masz przeżyć?”. Jak przezwyciężył te myśli pochodzące od kusiciela? Zrobił to, właśnie odwołując się do myśli o śmierci: „O nędzniku! Czy możesz mi obiecać choćby jedną godzinę życia?”.[2]

Dzisiejsza Ewangelia jest dla mnie zachętą, by odnosić wszystko, co przeżywam, i to, co dojrzałe, a może szczególnie to, co niedojrzałe, do Jezusa, który jest moim Panem. W ten sposób wsparty Jego słowem, Jego radą, mogę dojrzewać. Rozważanie tej Ewangelii przypomina mi, że jako stworzenie żyję w zależności od Stwórcy („stworzenie bez Stwórcy zanika” – Gaudium et spes, 36; Katechizm Kościoła katolickiego, 308), ale ta zależność jest życiodajna. Źródło życia jest Bogu, który jest Ojcem, a nie w dobrach doczesnych. A przez mocne słowo: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie…”, odwołujące się do śmierci, która może przyjść nawet dziś, Bóg pomaga mi odpowiedzialnie przeżywać i pracę, i wakacyjny odpoczynek.

PSz 

2022 08 13 wprowadzenie relikwii zapowiedx 800x600

[1] Bł. Franciszek Jordan w swoim dzienniku duchowym wiele razy pobudza siebie do czujności myślą o śmierci. W notatkach z czasów studenckich (1875-1878), kiedy miał 27-30 lat, i początków kapłaństwa: „Żyj i postępuj codziennie tak, jak gdyby to był dla ciebie dzień ostatni! Myśl często o tym, że kiedyś wszystkie usposobienia i działania muszą być w takim stanie, że ty się ich nie musisz wstydzić w dniu sądu powszechnego!” (DD I/17); „Pragnę żyć z dnia na dzień, bez wielkiej troski o dzień jutrzejszy, ponieważ dzień dzisiejszy jest może moim ostatnim” (DD I/20); „Każdy dzień waszego życia przeżywajcie tak, jak gdyby był ostatni!” (Antoni Pustelnik)” (DD I/33); „‘Gdybyś teraz miał umrzeć, czy jeszcze czyniłbyś to lub tamto?’ (św. Bernard)” (DD I/33); „O człowieku, który zwlekasz z dnia na dzień, gdy tymczasem dzisiaj może jest twój ostatni dzień (św. Augustyn)” (DD I/44); „Czyń każde dzieło tak, jak gdyby miało być ostatnie w twoim życiu! Codziennie kilka razy myśl o śmierci i przenoś się w twoją godzinę śmierci” (DD I/106); „Błogosławiony, który tak żyje, jak chciałby być zastany w godzinę śmierci!” (DD I/155); ale również na dwa lata przed śmiercią, gdy miał 68 lat: „Żyj tak, jak gdybyś miał co dzień umrzeć. Św. Hieronim. 19 XII 1916” (DD IV/33; tłum. PSt).

[2] Zob. Ignacy Loyola, Opowieść pielgrzyma. Autobiografia, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, s. 45.