Komu daję się prowadzić? I...

homilia – VIII Niedziela Zwykła (rok C), 27 lutego 2022
Syr 27, 4-7; Ps 92, 2-3.13-14.15-16; 1 Kor 15, 54b-58; Łk 6, 39-45

„Czy może niewidomy prowadzić (gr. hodēgein) niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?”. Prawdę wyrażoną w tej przypowieści, którą Jezus dziś opowiada również nam, a nie tylko sobie współczesnym, kunsztownie zilustrował niderlandzki malarz Pieter Bruegel (Starszy; 1525-1569) na rok przed swoją śmiercią. Bywa, że w interpretacjach tego obrazu znanego w języku polskim jako „Ślepcy” pomija się jego ewangeliczne źródło, koncentrując się np. na kunszcie artysty w przedstawieniu postaci nędzarzy, jednak tytuł obrazu w języku niderlandzkim nie pozostawia już wątpliwości: „De parabel der blinden” (przypowieść o ślepcach). Bruegel przedstawia sześciu biedaków, z których jeden już leży w dole, drugi jest „w locie” do dołu i ciągnie za sobą trzeciego, który trzyma się jego laski. Kolejni trzej nieświadomi niczego jeszcze idą na nimi. Moją uwagę przyciąga szczególnie piąty z nich. To jedyny z biedaków, którego oczu w ogóle nie widać, są zakryte czapką; na szyi ma różaniec z dość dużym krzyżem. W tle widać kościółek, podobno istniejący do dziś.

W Ewangelii według św. Mateusza Jezus opowiada tę przypowieść przestrzegając przed faryzeuszami i uczonymi w Piśmie: „Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Lecz jeśli ślepy ślepego prowadzi (gr. hodēgē), obaj w dół wpadną” (Mt 15, 14). Z tej perspektywy wydawałoby się, że przestrzega przed brakiem rozeznania w sferze religijnej, która ma cechować wspomniane grupy. Ale u trzeciego Ewangelisty, którego dziś słyszymy, nie ma takiego odniesienia. Adresatami słów Jezusa są po prostu Jego uczniowie, a przesłanie wydaje się być szersze, bardziej uniwersalne. I tak stajemy wobec kwestii, komu powierzamy siebie, jakiemu przewodnikowi powierzamy swoje życie? Z drugiej strony konieczne jest skonfrontowanie się z pytaniem, jakimi przewodnikami jesteśmy dla tych, którzy zostali nam powierzeni lub powierzają się naszej trosce.

Czy mógłbym za św. Pawłem powtórzyć: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (1 Kor 11, 1)? Czy mógłbym powiedzieć do współbrata czy penitenta,… do współmałżonka czy dziecka, ucznia czy podwładnego, sąsiada albo do kogoś przygodnie spotkanego: „Rób to, co robię, a dojdziesz do nieba! Trzymaj się mnie, a dojdziesz do Boga!”? Nasz założyciel, bł. Franciszek Jordan, podkreślając wagę dobrego przykładu mówił nam: „A zatem dobry przykład! Imitatores mei estote [Bądźcie naśladowcami moimi] – oby te słowa świętego Pawła mógł powtórzyć każdy, gdziekolwiek się znajdzie, a będzie miał taką siłę przyciągania, że obudzi wiele powołań, zaniepokoi wiele sumień ludzi, którzy zobaczą, że żyjecie po Bożemu. Sprawicie, że wielu się nawróci!” (przemówienie w czasie kapituły domowej, 13 maja 1898).

„Czy może niewidomy prowadzić niewidomego?”. Komu jako przewodnikowi siebie powierzasz? Jakim przewodnikiem jesteś dla innych? Kiedy w języku polskim słyszymy słowo „przewodnik”, generalnie chyba nie mamy skojarzeń negatywnych, ale jeśli odwołalibyśmy się do innych języków może ono obudzić w nas skojarzenia negatywne. Są słowa, przynajmniej w historii naszego kraju czy kontynentu, które budzą trudne wspomnienia. Ten, który prowadzi, przewodnik, wódz - w języku niemieckim to „ein Führer” (niem. „Kann ein Blinder einen Blinden führen?”), a w języku włoskim: „il duce”. I tak od razu czujemy problem, który sygnalizuje przypowieść opowiedziana przez Jezusa; problem, który wybrzmiewa w zadanych już pytaniach, komu się jako przewodnikowi siebie powierzamy i jakimi przewodnikami jesteśmy dla innych? Ten problem sygnalizuje włoskie powiedzenie: „Il nostro duce che sempre ha ragione” (nasz wódz, który zawsze ma rację), ale również tytuł programowego manifestu jego niemieckiego odpowiednika: „Mein Kampf” (moja walka). Komu więc daję się prowadzić, oraz, gdzie i w jaki sposób innych prowadzę? W dniach agresji rosyjskich wojsk na Ukrainie, zaczynamy widząc owoce (słowa, czyny…) rozpoznawać, kim są mający władzę w rękach. [na marginesie, dziś wróciło mi wspomnienie sytuacji, gdy po raz pierwszy odprawiałem Mszę świętą na Ukrainie i poruszenie, które we mnie wywołała jedna z próśb z modlitwy „Ojcze nasz”: „нехай прийде царство Твоє”. Oczywiście, że „царство” to królestwo, a „цар” to król, ale w naszej historii car to car…].

Dziś ten konfrontujący obraz z Ewangelii trzeba nam jednak odnieść najpierw do siebie, a nie tylko do innych. Potrzebujemy wpatrzyć się Jezusa, Pasterza owiec, Przewodnika dającego swoje życie za owce. I zobaczyć, że On nie realizuje swojej woli, ale wolę Ojca, który Go posłał. Dając się prowadzić Ojcu, przekazujemy życie.

To prawda, że Jezus, przed swoim odejściem z tego świata powierzył nas trosce dalekowzrocznego i szeroko patrzącego Parakleta: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi (gr. hodēgēsei) was do całej prawdy” (J 16, 13). My jednak potrzebujemy też ludzkich przewodników czy towarzyszy drogi i, jak dworzanin królowej etiopskiej, sprowokowani przez współczesnego Filipa, wołamy czasem: „Jakże mogę zrozumieć to, co czytam, doświadczając życia w pełni, skoro mi nikt nie wyjaśni (gr. hodēgēsē)?” (por. Dz 8, 30-31). Ale szukając tych, którzy przewodziliby (towarzyszyliby) nam w drodze życia i do świętości potrzebujemy ostrożności, bo „czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?” (Łk 6, 39).

Co nas czyni ślepcami, zaślepia? Zaślepiony to ktoś niedostrzegający obiektywnego stanu rzeczy. Ten brak krytycyzmu bywa spowodowany silnymi uczuciami, np. gniewem, nienawiścią czy zakochaniem. Bywa, że ktoś w wyniku jakiejś namiętności jest niezdolny do obiektywnego myślenia albo wpatrzony w kogoś czy coś i dlatego pozbawiony szerszej perspektywy. Spróbowałem w Ewangelii poszukać tych momentów, kiedy Jezus używa sformułowania „ślepy przewodnik”. Posłuchajmy: „Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą” (Mt 23, 16); „Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” (Mt 23, 24); „Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta” (Mt 23, 26); „Zostawcie ich [faryzeuszy i uczonych w Piśmie]! To są ślepi przewodnicy ślepych” (Mt 15, 14).

Być może dziś odkrywam, że jestem ślepym czy zaślepionym (belka, drzazga…) przewodnikiem. Skoro więc jest diagnoza, to lekarz podsuwa mi również lekarstwo. Odnajduję je w trzech intuicjach. Pierwsza to pamięć o tym, że każdy z nas ma ograniczone pole widzenia. To ograniczenie wynika z prostego faktu, że jesteśmy stworzeniami i jako stworzenia mamy granice. Ale nasze ograniczone pole widzenia to również konsekwencje grzechu pierworodnego i grzechów uczynkowych. Druga intuicja to owoc lektury fragmentu encykliki „Lumen fidei”. Miłując „uczymy się widzieć rzeczywistość oczami drugiej osoby” i „to nie zubaża nas, lecz ubogaca nasz sposób patrzenia” (LF 47). Otwartość na drugiego człowieka i spojrzenie na rzeczywistość z jego perspektywy, może „otwierać oczy”. Trzecim leczniczym impulsem jest zachęta pochodząca z dziennika duchowego bł. Franciszka Jordana, by „z pokornym i wdzięcznym usposobieniem przyjmować napomnienia” (DD I/86). Mając 30 lat, beatyfikowany w ubiegłym roku nasz założyciel, zapisał najpierw znane nam powiedzenie: „Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi postanowieniami” (DD I/86). A potem przepisał kilka zdań z rozważania Luisa de la Puente SJ o chwalebnym męczeństwie św. Jana Chrzciciela. Ów hiszpański jezuita zwraca uwagę, że często, podobni jesteśmy do Heroda, bo choć początkowo zwykliśmy żyć w przyjaźni z łaską Bożą, wyobrażaną przez Jana Chrzciciela, z czasem zaczynamy się jej opierać, potem więzić ją swoimi pasjami i namiętnościami, a wreszcie zabijać grzechami, dodawanymi jeden do drugiego… Z czego można wyciągnąć przestrogę, którą zanotował alumn Jordan: „Uważaj na to, by zło zwalczać już w jego zarodku, przede wszystkim jednak z pokornym i wdzięcznym usposobieniem przyjmować napomnienia! Różnica między tymi, którzy zostaną uratowani, a tymi, którzy idą na zatracenie, polega mianowicie nie na tym, że jedni grzeszą, a drudzy nie, lecz na tym, że jedni ostatecznie przyjmują napomnienie i wynagradzają błąd, jak Dawid, a tamci jednak odrzucają je jak Saul, a zamiast tego, zwracają swój gniew ku temu, który ich upomniał, jak Herod, aby wtedy wpaść w głębię zła i otchłań piekła (de la Puente)” (DD I/86).

Przewodnik, który pamięta, że jest stworzeniem i może mieć graniczone pole widzenia; który miłując uczy się widzieć rzeczywistość oczami drugiej osoby, a tą osobą może być czasem prowadzony; i który zdolny jest z pokornym i wdzięcznym sercem przyjmować napomnienia, ma szansę być bezpiecznym przewodnikiem.

PSz