Mocarz, który zbawia, chce odnowić nas swoją miłością!

homilia - III Niedziela Adwentu, rok C, 12 grudnia 2021
So 3, 14-17; Iz 12, 2. 3. 4bcd. 5-6; Flp 4, 4-7;Łk 3, 10-18


W czasie adwentowych rekolekcji chciałbym położyć akcent na relacji ze słowem Bożym poprzez lekturę Pisma Świętego. Zapraszam was do lektury Pisma Świętego, do takiej jego lektury, do takiego czytania, które odbywa się w klimacie modlitwy. Chcę z wami podzielić się doświadczeniem lectio divina, a więc „Bożego czytania”, czyli modlitewnej lektury Biblii. Rozpocznijmy od prostego pytania? Kiedy czytanie Biblii możemy nazwać „Bożym” czytaniem? Kiedy ja, człowiek, biorę do ręki jakąkolwiek książkę, w tym również księgę Pisma Świętego, to czynność czytania podejmowaną przeze mnie mogę określić przymiotnikiem „ludzka”. Lektura Biblii wtedy będzie Bożą lekturą, kiedy podmiotem czytającym ją będzie Bóg. Aby więc moja lektura Biblii mogła zasłużyć na określenie jej przymiotnikiem „divina”, czyli by powiedzieć, że jest „Bożą” lekturą, trzeba, aby Bóg czytał Biblię razem ze mną i dla mnie. Wtedy istotną moją postawą jest słuchanie: z wiarą biorę do ręki Pismo Święte i czytając uważnie słucham tego, jak Bóg mi ją czyta. Dlatego proponuję, by w czasie rekolekcji, a może również po nich, towarzyszyła nam prośba: „Abba, poczytaj mi Biblię!”.

W kolejne dni rekolekcji chciałbym, korzystając z tekstów biblijnych, które usłyszymy w liturgii, powiedzieć (dać jakiś sygnał) o poszczególnych etapach, które składają się na doświadczenie lectio divina, czyli modlitewnej lektury Pisma Świętego: o czytaniu (lectio), rozważaniu (meditatio), modlitwie (oratio) i takim trwaniu w słowie Bożym, które przemienia i przenika naszą codzienność (contemplatio, actio).

Drodzy, kiedy z myślą o tym spotkaniu rekolekcyjnym, czytałem teksty biblijne z trzeciej niedzieli Adwentu, które przed chwilą usłyszeliśmy, zatrzymało mnie najpierw wyrażenie z pierwszego czytania: „MOCARZ, KTÓRY ZBAWIA”. Prorok Sofoniasz woła, a my możemy się poczuć adresatami jego słów: „Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! (…) Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego. (…) Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie. MOCARZ, KTÓRY ZBAWIA, (…) ODNOWI CIĘ SWOJĄ MIŁOŚCIĄ”. A św. Jan Chrzciciel kieruje naszą uwagę na Tego Mocarza już obecnego wśród nas. Prorok znad Jordanu ogłasza: „(…) IDZIE MOCNIEJSZY ODE MNIE, (…). On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem”. Gdybyśmy sięgnęli do Ewangelii wg św. Jana, usłyszelibyśmy jeszcze: „Pośród was stoi TEN, KTÓREGO WY NIE ZNACIE, który po mnie idzie, …” (J 1, 26-27). Pośród nas jest Mocarz, który zbawia, który chce odnowić nas swoją miłością. To pierwsza prawda, na którą chciałbym zwrócić uwagę. Ogromna moc, stwórcza moc, zbawcza moc słowa Bożego została ubrana w skromną, pokorną, by nie powiedzieć lichą szatę ludzkich słów. Wystarczy wspomnieć św. Augustyna, który po nawróceniu wyzna, że Pismo Święte wydawało mu się „nie dość dostojne” w porównaniu z prozą Cycerona. Jeszcze dalej poszedł św. Hieronim, rozczytujący się w dziełach Cycerona, który biorąc do ręki księgi proroków, czuł „odrazę” do ich „mowy niewykwintnej” . Pismo Święte jest przedziwnym skarbcem. Zawiera w sobie skarb, wszechmocne i miłujące nas słowo Boga, ale biorąc za punk odniesienia ludzki język, w który zostało „zapakowane”, wygląda jak szopa. I łatwo zlekceważyć skarb, ukryty w tej księdze; przejść obojętnie obok niego.

Słowo Boże, jak czytamy w liście do Hebrajczyków, „jest żywe i skuteczne…” (Hbr 4, 12). Słowo Boże jest żywe, jest w nim życie i przekazuje nam życie. I jest „skuteczne”, co w greckim oryginale oddano przymiotnikiem: „en-ergés”. Słowo Boże jest słowem „w-czynie” (gr. „en ergon”), „w-działaniu”, słowem, które raz wypowiedziane zawsze działa skutecznie, zawsze się realizuje, zawsze staje się ciałem. Wszystkie słowa, które wychodzą z ust Boga, stają się ciałem i są utrwalają się [uwieczniają się] w stworzeniach (por. Rdz 1, 1n). Nie ma „nieskutecznych” słów Boga, bo On nie rzuca swoich słów na wiatr, co nam się zdarza, bo dajemy słowo, składamy obietnice i… nic. A jednak, jak mówił kiedyś o. Raniero Cantalamessa OFMCap, długoletni kaznodzieja papieski, a obecnie kardynał, słowo Boże może zostać „osłabione” lub jakby „rozcieńczone” . Można „osłabić” moc słowa Bożego, traktując Biblię jak zwykłą książkę, jak każdą inną książkę, bez wiary. Jednym ze sposobów „rozcieńczania” Słowa, a w konsekwencji „znieczulania” serca, jest traktowanie tego, co czytamy w Piśmie Świętym, jako teorii, która nie ma związku z naszym życiem. O. Cantalamessa mówił, że „Jezus w Kanie Galilejskiej przemienił wodę w wino”, a ojcowie intepretują ten fakt, że Jezus przemienił martwą literę w Ducha, który ożywia. „Fałszywymi prorokami natomiast są „ci, którzy czynią odwrotnie, to znaczy zamieniają czyste wino Słowa Bożego w wodę, która nikogo nie odurza”, w martwą literę, w próżną gadaninę”. Jest to mocne porównanie: Jezus zamienił wodę w wino, a my, czytając Biblię bez wiary, rozcieńczamy wino słowa Bożego w wodę, która nikogo nie upija (por. Dz 2, 13). Czy w codziennym życiu widać, że żyjemy i działamy pod wpływem Słowa i w posłuszeństwie słowu Bożemu?

Tu chcę przejść do drugiego poruszenia, które pojawiło się we mnie, gdy czytałem dzisiejszą Ewangelię. Słyszymy w niej najpierw o tłumach, które pytają Jana Chrzciciela: „Co mamy czynić?”. To ważne pytanie w kontekście modlitwy słowem Bożym; do niego jeszcze wrócimy. A potem Ewangelista wspomina o dwóch grupach osób, być może przykładowo tu wyliczonych, które zadają prorokowi podobne pytanie: „Nauczycielu, co mamy czynić?”, „A my co mamy czynić?”. Obecność tam, nad Jordanem, tych dwóch grup, dziś mnie zaskakuje. Pierwsza to celnicy, a druga żołnierze. Fakt, że nad Jordanem pojawiają się ci, których postrzegano jako grzeszników i kolaborantów z okupantem, zaskakuje. Ale jeszcze dziś bardziej zadziwia mnie obecność żołnierzy, żołnierzy wojsk okupujących wówczas Izrael, słuchających żydowskiego proroka.

I wracają w mojej pamięci słowa św. Franciszka Salezego, którego zasługą, jak się mówi, jest stworzenie podstaw duchowości osób świeckich. Tym którzy dążą do chrześcijańskiej doskonałości, żyjąc w świecie, mówi: „Jest to błąd przeciwny wierze, wprost herezja, chcieć rugować życie pobożne z obozu żołnierskiego, z warsztatu rękodzielniczego, z dworu książąt, z pożycia małżeńskiego”. Zaraz jednak dodaje on: „Inaczej ma się ćwiczyć w pobożności szlachcic, inaczej rzemieślnik lub sługa, inaczej książę, inaczej wdowa, panna lub mężatka. I nie dosyć na tym. Potrzeba jeszcze, żeby każda jednostka dostosowała sposób praktykowania pobożności do swych sił, zajęć i obowiązków. Pobożność nie psuje niczego, gdy jest prawdziwa, lecz owszem – doskonali wszystko”. Orędzie na dziś: słowo Boże jest dla wszystkich! Pismo Święte jest dla wszystkich! Oczywiście, każdy będzie z niego korzystał adekwatnie do swojej sytuacji życiowej czy zawodowej.

Wzmianka o żołnierzach słuchających Jana Chrzciciela nad Jordanem przypomina mi dzisiaj pewnego żołnierza, o którym słyszymy w Ewangelii, a od którego możemy się nauczyć czegoś bardzo ważnego w kwestii lektury i rozważania Pisma Świętego. Chodzi mi o setnika, który prosi Jezusa o uzdrowienie swojego sługi, tak wyrażając swoją wiarę: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie” - Mt 8, 8. On uczy mnie uważnego i z wiarą słuchania słów Jezusa! On uczy mnie wiary w moc słowa Bożego! On może być dzisiaj ważnym punktem odniesienia dla nas, mężczyzn. Ale i kobiety znajdą w Ewangelii przykład dla siebie. To Syrofenicjanka, która prosiła Jezusa o miłosierdzie dla swojej córki, oczekując od Mistrza z Nazaretu choćby okruszyn słowa, które – ona w to głęboko wierzyła – mogły uratować jej córkę i ją samą (Mt 15, 27). Oni dwoje, - oboje wyrośli w pogańskim świecie -, są nam dan, co może wydawać się jakimś paradoksem, jako wzór wiary. Uczą nas, że jedno zdanie, jeden obraz, jedno słowo, a nawet jedno słówko, jakąś „okruszynę słowa”, Bóg może uczynić dla nas kanałem łaski. On, „Mocarz, który zbawia”, poprzez ten kanał może nas odnowić swoją miłością!

Dlatego zachęcam, korzystając ze słów założyciela mojej wspólnoty zakonnej, bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana: „Usiądź pokorny i otwarty u Jego stóp i słuchaj uważnie Jego słów!” (DD I/65). W liturgicznym obrządku ormiańskim podczas Mszy św. tuż przed odczytaniem Ewangelii diakon wzywa uczestników liturgii najpierw słowami: „Słuchajmy z szacunkiem”, a następnie „Bądźmy uważni”, na co zebrani odpowiadają: „To Bóg [jest Tym, który] mówi!”. Nie jest to kwestia uwagi jedynie czysto ludzkiej, choć i ta ludzka uwaga jest ważna. Chodzi o uwagę ożywianą również przez wiarę: „Bądźmy uważni, bo to [właśnie] Bóg mówi!”. Owocem zaś uważnego słuchania wszechmocnego słowa Bożego, ukrytego w szacie zwykłych ludzkich słów, może być uważne słuchanie i szacunek dla zwyczajnych ludzi, którzy żyją obok nas.

Chcę was zaprosić do spotkania z Jezusem, „Mocarzem, który zbawia”, który chce odnawiać nas swoją miłością. Ale jak nie mogę zjeść posiłku za was; tak nie mogę za was nasycić się chlebem słowa Bożego. Chcę więc powtórzyć za Janem Chrzcicielem: „Idzie za mną Mocniejszy ode mnie…”. Zakończmy zachętą św. Franciszka Salezego: „Miej cześć i miłość dla słowa Bożego, czy go słuchasz w poufnych rozmowach z przyjaciółmi duchownymi, czy na kazaniu w kościele. Słuchaj go zawsze uważnie i z uszanowaniem, wyciągnij z niego pożytek dla duszy i nie pozwalaj mu padać na ziemię, lecz przyjmuj je do serca jak balsam drogocenny” (Św. Franciszek Salezy, Filotea, czyli droga do życia pobożnego, tłum. H. Libiński SJ, Olsztyn 1985, s. 103).

PSz

www.parafiabosko.pl - www.cfrlubin.pl - www.miedzywodzie.sds.pl