Dostrzec Boże „trącanie” będące wstępem do: „Wstań, posil się! …”

homilia – XIX Niedziela Zwykła (rok B), 8 sierpnia 2021
1 Krl 19, 4-8; Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7. 8-9; Ef 4, 30 – 5, 2; J 6, 41-51

 

Eliasz, pogrążony w kryzysie, - a są tacy, którzy mówią, że w depresji -, doświadcza po raz kolejny Bożej troski. Kiedyś w czasie głodu i suszy Bóg wysłał go do potoku Kerit, gdzieś na wschód od Jordanu, gdzie był karmiony przez kruki (1 Krl 17, 3-9). Potem, gdy ów potok wysechł, Bóg wysłał go na północ, do Sarepty Sydońskiej, gdzie pewna wdowa hojnie dzieliła się z nim wszystkim, co miała do dyspozycji (1 Krl 17, 10-17). Ale tym razem to nie Bóg wysłał Eliasza w drogę. Zalękniony Eliasz ucieka daleko, daleko na południe, do Beer Szeby, pokonując około 150 km (byle dalej od grożącej mu śmiercią królowej Izebel), a potem jeszcze dzień drogi na pustynię. Tam na pustyni wykrzyczy swoje rozczarowanie i ból: „Panie, zabierz moje życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków”. Totalne rozczarowanie: rozczarowanie życiem, rozczarowanie misją prorocką… Wprawdzie jeszcze całkiem niedawno dokonał spektakularnego czynu: „pokonał” czterystu pięćdziesięciu proroków Baala, a potem ich pozabijał (1 Krl 18, 17-40), ale Izebel się nie ugięła. Izebel się nie nawróciła… Trwa nadal w swoim bałwochwalstwie i jeszcze zagroziła mu śmiercią.

I do uciekającego Eliasza Bóg posyła anioła. Zastanawiające, że anioł nie wyrzuca nic Eliaszowi; nie mówi mu nic typu: „Co z ciebie za prorok? Co z ciebie za wierzący?”. Anioł trącając budzi proroka i zachęca go: „Wstań i jedz!”. A gdy Eliasz po spożyciu posiłku znów się położy, sytuacja się powtórzy. Anioł znów go obudzi mówiąc: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga”. A autor pierwszej księgi Królewskiej zaznaczy, że mocą tego pokarmu prorok szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Dokąd? Do Bożej góry Horeb, którą znamy również jako Synaj. Dotychczasowa ucieczka zamieniła się w pielgrzymkę. Eliasz kontynuuje drogę, ale czyni to prowadzony i karmiony przez Boga, umacniany przez Boga w długiej drodze. Zewnętrznie patrząc Eliasz idąc na górę Horeb ciągle oddala się od Izebel i można by mieć wrażenie, że ciągle ucieka. Teraz jednak kontynuując podróż w kierunku południowym czyni to już nie z własnej woli, ale z polecenia Bożego. Nie ucieka na oślep, w pustkę, ale pielgrzymuje w kierunku wskazanym przez Boga, a więc ku pełni. U początku drogi jego był lęk i być może ten lęk nie zniknął. Teraz jednak Eliasz daje się prowadzić Bogu, a nie swemu lękowi. Bóg jest po naszej stronie, nawet gdy my nie stanęliśmy jeszcze całymi sobą po Jego stronie.

Chciałbym jako światło, w którym możemy zobaczyć doświadczenie Eliasza, ale i nasze życie, bo poprzez tę historię biblijną możemy czytać również nasze doświadczenia, przytoczyć dwie intuicje z Katechizmu. Pierwszą znaleźć można w części katechizmu poświęconej modlitwie: „Jezus jako wychowawca przyjmuje nas takimi, jacy jesteśmy, i stopniowo prowadzi nas do Ojca” (KKK 2607). Tu, Bóg, przyjmuje Eliasza takim, jakim on jest, i stopniowo prowadzi ku sobie, ku nowemu doświadczeniu spotkania. Druga intuicja związana jest z żalem za grzechy nazywanym niedoskonałym. Ów „niedoskonały” żal za grzechy rodzi się „z rozważania brzydoty grzechu lub lęku przed wiecznym potępieniem i innymi karami, które grożą grzesznikowi (żal ze skruchy)”. Ale Kościół uczy, że „także żal nazywany «niedoskonałym» jest darem Bożym, poruszeniem Ducha Świętego (…) Takie poruszenie sumienia może zapoczątkować wewnętrzną ewolucję, która pod działaniem łaski może zakończyć się rozgrzeszeniem sakramentalnym. Żal niedoskonały nie przynosi jednak przebaczenia grzechów ciężkich, ale przygotowuje do niego w sakramencie pokuty” (KKK 1453).

Kiedyś Izraelici nie doszli do Ziemi Obiecanej o własnych siłach, ale mocą manny darowanej im codziennie przez Boga. Eliasz nie doszedł do góry Horeb o własnych siłach, ale mocą pożywienia otrzymywanego od Boga. Możemy więc powiedzieć, że i syn marnotrawny z przypowieści o miłosiernym ojcu, którą to przypowieść znamy w Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 15, 11-32), nie dochodzi do domu o własnych siłach, ale mocą daru Bożego, którym jest niedoskonały żal. On przecież wracał do domu nie dlatego, że kochał ojca, ale ponieważ był głodny. Nawet świnie miały strąki, jemu ich nikt nie dawał. Do żalu doskonałego dojrzewał w ramionach ojca. Przyznajmy, że i w naszym przypadku, nie raz i nie dwa, ale może nawet częściej, bodźcem pójścia do spowiedzi bywa nie to, że tak bardzo kochamy Boga, ale to, że po prostu źle czujemy się w stanie grzechu. I to złe samopoczucie w stanie grzechu możemy odkrywać jako „dar Boży”, jako „poruszenie Ducha Św.” (jak czytamy w KKK), bo będąc w grzechu nie czujemy się „u siebie”. Wtedy instynktownie zaczynamy szukać miejsca, gdzie będziemy „u siebie”. A gdzie i kiedy jesteśmy „u siebie”? Tym miejscem, gdzie jesteśmy „u siebie”, są ramiona Ojca. Ale droga do ramion Ojca i do żalu doskonałego bywa długa.

Na historię Eliasza możemy, a nawet powinniśmy, nałożyć usłyszane dziś słowa Jezusa (w niedzielnej liturgii pierwsze czytanie i fragment Ewangelii ze sobą korespondują): „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”. Ciało Jezusa, Eucharystia, jest życiodajnym pokarmem. To paradoks, ale zdarza się, że w kryzysie, rozczarowani sytuacją, a spragnieni pełni życia, paradoksalnie zachowujemy się jak Eliasz. Wołamy do Boga: „zabierz moje życie…”, jakby Bóg był kimś, kto życie zabiera. Tymczasem Bóg Ojciec, na co imię „Ojciec” wyraźnie wskazuje, jest Tym, który życie daje. I kiedy my niedojrzale przeżywając sytuację kryzysową prosimy Go, by życie nam odebrał, On reagując dojrzale, przez Ducha Świętego „trąca” nas wewnętrznie, jak kiedyś anioł „trącał” Eliasza, byśmy przyszli do Jego Syna, do Jezusa, bo On „nas umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze” (por. Ef 5, 2).

A Jezus zwraca nam dziś uwagę: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli Go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”. Ojciec, - Ten, który daje życie -, poprzez Ducha Świętego, Ducha Ożywiciela, „trąca” nas, budzi nas do życia. Nam, rozczarowanym, przypomina, że głęboko w nas, pod tym rozczarowaniem, jest pragnienie życia, tęsknota za życiem. I to pragnienie życia w pełni, życia, którego nawet śmierć nam nie odbierze, a więc życia wiecznego, może zaspokoić jedynie Jezus Chrystus, Syn Boży, jedyny Zbawiciel świata. Prośmy dziś o tę łaskę, abyśmy wśród różnych poruszeń (uczuć, myśli), których doświadczamy, umieli dostrzec to Boże „trącanie”, będące wstępem do: „Wstań, posil się! Żyj! Przed tobą długa droga, w której chcę ci towarzyszyć”.

PSz