Bł. Franciszek Jordan: hartowany w ogniu Ducha Św. i ucisków

homilia – poniedziałek 7. tygodnia wielkanocnego, 17 maja 2021
Dz 19, 1-8; Ps 68, 2-3. 4. 5ac. 6-7b.; J 16, 29-33

 

„Kiedy Apollos znajdował się w Koryncie, Paweł przeszedł okolice wyżej położone, przybył do Efezu i znalazł jakichś uczniów. Zapytał ich: «Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście wiarę?». A oni do niego: «Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty». «Jaki więc chrzest przyjęliście?» - zapytał. A oni odpowiedzieli: «Chrzest Janowy». «Jan udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w Tego, który za nim idzie, to jest w Jezusa» - powiedział Paweł. Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł nałożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali. Wszystkich ich było około dwunastu mężczyzn. Następnie wszedł do synagogi i odważnie przemawiał przez trzy miesiące, rozprawiając i przekonując o królestwie Bożym” (Dz 19, 1-8).

„(...) To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat (J 16, 33).

 

NAGRANIE

W rozważaniu słowa z dzisiejszej liturgii towarzyszyła mi notatka, którą nasz ojciec, bł. Franciszek Jordan, którą zrobił w swoim dzienniku mając 68 lat, w Szwajcarii, gdzie spędził ostatnie 3 lata życia. To myśl przepisana z książki ks. Klaudiusza Arviseneta „Memoriale vitae sacerdotalis”: „Synu, otrzymałeś Ducha Świętego dla umocnienia; nie bądź zatem małoduszny! Bądź silny i nie lękaj się! Bądź dzielny w walce i walcz mężnie! Nawet gdy cały świat zbroiłby się przeciw Tobie, nie popadaj w nagłe przerażenie! Ja, który zwyciężyłem świat, jestem przy tobie jak potężny wojownik; dlatego upadną bezsilni twoi wrogowie (Arvisenet). 4.4.1916” (DD IV 23/24).

A dwa słowa, które przyciągnęły moją uwagę w czytaniach to najpierw imię: „Duch Święty”, a potem słowo: „ucisk”. Słyszeliśmy w Dziejach Apostolskich pytanie Pawła do jakichś uczniów: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego?”, ich odpowiedź: „Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty”, a potem stwierdzenie: „Duch Święty zstąpił na nich”; a w Ewangelii: „Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat”. Chciałbym was zaprosić, żebyśmy przyjrzeli się życiu chrześcijańskiemu z tej perspektywy: że miłość dojrzewa pośród ucisku, że dzięki miłości Bożej dojrzewamy pośród ucisku.

Początek życia chrześcijańskiego niekoniecznie dokonuje się w warunkach cieplarnianych. W pierwszym chronologicznie piśmie Nowego Testamentu św. Paweł pisze: „A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, w radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana” (1 Tes 1, 6). W czasie pierwszej podróży misyjnej Paweł i Barnaba z realizmem umacniali i zachęcali uczniów do wytrwania w wierze „bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego” (Dz 14, 22). Żegnając się w Milecie ze starszymi Kościoła efeskiego Paweł wyznał: „A teraz, przynaglany przez Ducha, udaję się do Jeruzalem; nie wiem, co mnie tam spotka oprócz tego, że czekają mnie więzy i utrapienia [uciski], o czym zapewnia mnie Duch Święty w każdym mieście” (Dz 20, 23). Wreszcie, autor Apokalipsy przedstawia się: „Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie…” (Ap 1, 9), a potem tak opisuje wybranych w chwale: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili…” (Ap 7, 14).

Doświadczenie trudności nie ominęło Jana Chrzciciela Jordana: wypadek i kalectwo ojca, kiedy Janek miał 7 lat; śmierć ojca, kiedy miał 15 lat, a związku z tym bieda i konieczność włączenia się w troskę utrzymanie rodziny od najmłodszych lat; Kulturkampf w Badenii… A potem gdy zakładał instytut: trwająca przez lata wizytacja apostolska, odebranie pierwszego założonego zgromadzenia żeńskiego, liczne oskarżenia… Jego postawę wśród tych doświadczeń, wydaje mi się, dobrze oddawałaby myśl, którą zapisał w dzienniku duchowym mając 27 lat. Rozpoczynał wtedy studia uniwersyteckie, a w Badenii szalał Kulturkampf: „Nie płaczcie, gdy dzieci tego świata was prześladują, lecz płaczcie dlatego, że one nie znają Pana!” (DD I/3). Ta diagnoza, że „Dzieci tego świata… nie znają Pana!” nie da mu nigdy spokoju, a słowo Jezusa: „Aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Tego, którego posłałeś…” (J 17, 3), będzie go rozpalało przez całe życie.

I tu chciałbym skorzystać z obrazowego wyrażenia, którego wczoraj użył kard. Pietro Parolin w homilii w czasie Mszy św. dziękczynnej za beatyfikację Jordana w Bazylice św. Piotra. Przytoczę fragment jego homilii, podkreślając o które sformułowaniu mi chodzi, a może zauważycie je i bez mojego podkreślenia. Kardynał przypomniał, że „poznanie Jezusa rodzi się i pogłębia w słuchaniu Słowa Bożego, które jest w Piśmie Świętym”. I że „nie można stać się uczniem Chrystusa bez pełnego miłości i ciągłego kontaktu z Biblią”. Podkreślił, że nie można stać się uczniem Chrystusa bez kontaktu z Biblią, który „podyktowany jest nie jakimś ‘obowiązkiem zawodowym’, ale zażyłością, która codziennie odczuwa potrzebę odnawiania się, hartowania się ciepłem miłowanej obecności”. Dlatego, mówił, „uczniem Chrystusa, zanim jeszcze ogłosi Go innym, jest ten, kto żyje Słowem, kto z biegiem lat odczuwa jego rosnącą potrzebę, kto pośród stronic biblijnych znajduje dla siebie największe pocieszenie, i nie tylko [pocieszenie, ale kto wśród stronic Biblii znajduje] wszystko to, co daje sens życia”.

Sformułowanie, do którego chciałbym się odwołać to „hartowanie się ciepłem miłowanej obecności”. Czy mam codziennie potrzebę „hartowania się ciepłem miłowanej obecności”? Wymowny jest ten obraz zaczerpnięty z procesu obróbki metalu i szkła, kiedy najpierw poddaje się je działaniu wysokiej temperatury, a potem nagle schładza, a wszystko w celu nadania im twardości i odporności na naprężenia. Tak, chrześcijanin jest jak „hartowane” narzędzie: najpierw jest rozpalany do czerwoności przez miłość, przez Ducha Świętego; a bywa nagle schładzany, jak przez strumień zimnej wody z kubła, przez różnego rodzaju uciski. Z biegiem czasu każdy z nas coraz bardziej potrzebuje kontaktu z Biblią, aby pośród jej stronic czytanych z wiarą znaleźć pocieszenie, umocnienie, oparcie… i odkrywać sens poszczególnych wydarzeń czy życia w ogóle; aby tam doświadczyć spotkania z Bogiem wszelkiej pociechy, „który nas pociesza w każdym naszym ucisku, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku tą pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (2 Kor 1, 3-5).

W czasie jednej z kapituł domowych, tzw. kapituł win, nasz ojciec mówił do swoich synów duchowych stawiając im przed oczy przykład swojego patrona, św. Jana Chrzciciela. Odnosił się do tego sformułowania z Ewangelii: „lucerna ardens et lucens” („lampa, która płonie i świeci” - J 5, 35): „Święty Jan był igne Spiritus Sancti incensus, był rozpalony płomieniem Ducha Świętego. Przygotował się przez długą medytację, długą pokutę i długi pobyt na pustyni, rozpalając swój zapał misyjny. Naśladujmy go, o ile to możliwe, naśladujmy jego przygotowanie do apostolatu, tak aby podsycać nasze ardere [płonąć], abyście wszyscy byli incensi Spiritu Sancto [rozpaleni Duchem Świętym]. Starajcie się to robić przez rozmyślanie, przez samotność, modlitwę, studium, pokutę, umartwienie! (…) . Kontemplacja służy temu, abyście płonęli Duchem Bożym. Jest to jakby wlewanie oliwy do lampy, tak aby mogła ona płonąć i świecić. Jeśli tego nie ma, to lampa zgaśnie, a światło, które ma ardere [płonąć], zaniknie. Dlatego tak ważne są modlitwa, rozmyślanie, naśladowanie świętego Jana”. A podsumował te rozważania tak: „Starajcie się, aby o każdym z was można było powiedzieć: on jest lucerna ardens, płonie Duchem Świętym przez swoje rozmyślanie, przez swoje przestrzeganie reguły, jest lucerna ardens przez dobry przykład i przez to, że wskazuje na lux, na prawdziwe światło, którym jest Bóg-człowiek, tj. prowadzi do Tego, na którego wskazuje święty Jan, do Jezusa Chrystusa” (z kapituły, 23 VI 1899).

I na koniec jeszcze raz chcę wrócić do zdania, które, jak wspomniałem, towarzyszyło mi w rozważaniu dzisiejszego słowa. I chcę podkreślić, że zapisał je dla siebie samego, zapisał je w swoim dzienniku duchowym, człowiek mający 68 lat. 68-letni Franciszek Maria od Krzyża korzysta z pomocy, z której korzystało pewno wielu (wydawanej w XIX wieku również w języku polskim, a o ile się orientuję jakieś polskie wydawnictwo jakieś piętnaście lat temu ponownie przetłumaczyło i wydało to dzieło). O. Jordan przez lata był hartowany w ogniu Ducha Świętego i codziennych ucisków, a jednak mając 68 lat potrzebuje tej zachęty i ją sobie zapisuje: „Synu, otrzymałeś Ducha Świętego dla umocnienia; nie bądź zatem małoduszny! Bądź silny i nie lękaj się! Bądź dzielny w walce i walcz mężnie! Nawet gdy cały świat zbroiłby się przeciw Tobie, nie popadaj w nagłe przerażenie! Ja, który zwyciężyłem świat, jestem przy tobie jak potężny wojownik; dlatego upadną bezsilni twoi wrogowie”.

 

PSz