„To tak, jakby zasadzić dąb w doniczce na kwiaty”

homilia – XXII Niedziela Zwykła (rok B), 29 sierpnia 2021
Pwt 4, 1-2. 6-8; Ps 15, 1b-2. 3. 4b. 4c-5; Jk 1, 17-18. 21b-22. 27; Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23

 

Co Bóg dziś chce powiedzieć mnie i nam, uczestniczącym w liturgii, poprzez odczytane przed chwilą fragmenty biblijne? W księdze Powtórzonego Prawa zwraca moją uwagę obietnica, którą przyjmuję z pewnym zaskoczeniem, a może nawet niedowierzaniem. Przypomnijmy, Bóg zachęca Izraelitów, by słuchali Jego słowa, Jego praw i nakazów, a posłuszeństwo zaowocuje w nich życiem („abyście żyli”) i osiągnięciem Ziemi Obiecanej, którą Bóg chce im dać. Słyszymy: „Zachowujcie nakazy Pana, Boga waszego, (…). Strzeżcie je i wypełniajcie, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów”. I tu właśnie odkryłem w sobie zaskoczenie czy nawet niedowierzanie. Narody otaczające Izraela uznają mądrość Bożych słów! Usłyszawszy o Bożych prawach powiedzą o Izraelu: „Ten wielki naród to lud mądry i rozumny”, a Boga odkryją jako Boga „bliskiego” („któryż wielki naród ma bogów tak bliskich…!”). Czyli przyjdzie taki czas, że świat nas otaczający odkryje wartość słów Boga, a przede wszystkim to, że Bóg zbliżył do nas.

W liście św. Jakuba zatrzymuje mnie dziś szczególnie zachęta: „Przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze”, a w niej najpierw zwrot: „zaszczepione w was słowo” (tłumaczony również: „zasiane w was słowo”, „zasadzone w was słowo”, „wszczepione w was słowo”). Ten zwrot wywołał z mojej pamięci porównanie, którego użył żyjący w XX wieku szwajcarski teolog Hans Urs von Balthasar (1905-1988; Jan Paweł II zamierzał go ogłosić kardynałem, ale ten zmarł na dwa dni przed konsystorzem). Tajemnicę Słowa, które stało się ciałem; tajemnicę słowa Bożego, które wypowiedziało siebie w słowie ludzkim, oddał on w takim obrazie: „To tak, jakby zasadzić dąb w doniczce na kwiaty” (za: Wilflid Stinissen OCD, Słowo jest blisko ciebie. O duchowym czytaniu Biblii, Poznań 2001). Misterium albo cud polega na tym, że ów dąb rosnąc nie rozsadza doniczki, nie niszczy doniczki. Doniczka rośnie razem z dębem, nie przestając być zwykłą doniczką. Tu mogłaby w kimś pojawić się obawa, że taka doniczka, z zasadzonym w niej dębem, mogłaby się wywrócić. Misterium jednak polega na tym, że w tym przypadku to nie doniczka podtrzymuje dąb, ale dąb podtrzymuje doniczkę. Słowo Boga, które się w nas zakorzenia, Ono nas podtrzymuje. To nie człowiek podtrzymuje Boga, ale Bóg podtrzymuje człowieka! Dąb Słowa Bożego chce zapuścić w nas korzenie, chce zaszczepić w nas życie, które jest w Nim i dać nam stałość, stabilność.

Św. Jakub robi jeszcze jeden ważny akcent. Zachęca: „przyjmijcie… zaszczepione w was słowo”, ale dodaje, że to słowo „ma moc zbawić dusze wasze”. A to pomaga mi zobaczyć z innej perspektywy problem faryzeuszy i uczonych w Piśmie, których spotykamy dziś na kartach Ewangelii; a może i nasz problem. Ci na swój sposób gorliwi ludzie, bo przecież słowo „faryzeusz”, zanim przykleiły się do niego skojarzenia: „formalista” czy „obłudnik”, identyfikowało najpierw kogoś gorliwego, tak radykalnego, że zdolnego zaryzykować swoje życie fizyczne dla wierności Bożemu Prawu (początki stronnictwa sięgają czasów machabejskich). Na marginesie, warto przypomnieć, że w tradycji łacińskiej słowo „radykalny” pochodzi od „radix”, czyli „korzeń”. Człowiek radykalny to człowiek zakorzeniony (zakorzeniony w słowie Bożym i sakramentach; pozwalający, by słowo Boże i łaska Boża w jego życiu korzenie zapuściły głęboko)! Kłopot w tym, że faryzeusze w swojej gorliwości najwyraźniej zaczęli się koncentrować na tym, co zewnętrzne, co widoczne da oczu oraz na ludzkich przepisach. Przestali się troszczyć o to, żeby słowo Boga pełne mocy zakorzeniało się w nich i wnosiło w nich życie (aby dąb słowa Bożego zakorzeniał się w nich), ale zaczęli się jedynie troszczyć o rzeczywistość zewnętrzną (o wygląd doniczki). Zamiast liczyć na Boga, który jest Zbawicielem, i którego słowo „ma moc zbawić”, liczyli na samych siebie, a przecież sami nie mogli siebie zbawić. Zamiast troszczyć się o przyjęcie dębu słowa Bożego, który dałby stabilność i rozwój ich życia (doniczki), troszczyli się o czyszczenie zewnętrznej strony życia (doniczki). Faryzeusz, który przestał być radykalny w tym co istotne, troszczy się bardzo o sprawy drugorzędne. Zło i niebezpieczeństwo widzi na zewnątrz. Nie widzi problemów swojego serca. Stąd zdarza się, że modli się: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post…, daję dziesięcinę…, [obmywam ręce…]” (Łk 18, 11).

Takie przesunięcie akcentów jest nawet bardzo łatwe w wykonaniu. To, co widoczne, jest łatwo sprawdzalne, a wyczekiwanie na owoce postępu wewnętrznego, który jak każdy proces wymaga czasu, bywa trudne. Dąb rośnie długo. Tu ujawnia się sedno problemu: zachowywać post czy dawać dziesięcinę – potrafię, robić obmycia rytualne rąk czy naczyń – potrafię. Nie potrafię pokonać śmierci będącej konsekwencją grzechu. Dlatego św. Jakub woła: „przyjmijcie… zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze”. A wtedy… A wtedy (wracam do księgi Powtórzonego Prawa i mojego zaskoczenia czy niedowierzania) może się zdarzyć, że nasi sąsiedzi będą zadziwieni widokiem wielkiego dębu w doniczce, który daje życie doniczce. Zakończę słowami św. Jana Pawła II. Pisał on kiedyś do osób zakonnych i o nich coś, co możemy też odnieść do siebie: „pierwszym zadaniem życia konsekrowanego jest ukazywanie wielkich dzieł, jakich Bóg dokonuje w ułomnej naturze osób powołanych. Bardziej niż słowami, osoby konsekrowane dają świadectwo o tych wielkich dziełach wymownym językiem życia przemienionego, zdolnego zadziwić świat” (VC 20).

PSz