„Wyślę niektórych ocalałych z nich do… Tarszisz”

homilia – XXI Niedziela Zwykła (rok C), 21 sierpnia 2022
Iz 66, 18-21; Ps 117, 1b-2; Hbr 12, 5-7. 11-13; Łk 13, 22-30

Panie Jezu, Twoje imię oznacza „Bóg zbawia”, niech dzisiejsze spotkanie z Tobą, rozważanie słowa Bożego i udział w Eucharystii, będzie zbawienne dla mnie, dla nas zgromadzonych na modlitwie i Mszy świętej niedzielnej, dla „wielu” z północy i z południa, ze wschodu i z zachodu, których teraz w kościele nie ma! Niech on przyniesie zbawienne owoce dla wszystkich ludzi na całym świecie!

Spróbujmy sobie wyobrazić spotkanie i rozmowę, opowiedzianą w odczytanym fragmencie Ewangelii, która miała miejsce gdzieś w Izraelu, w zakątku świata okupowanym przez Rzymian, gdzieś na krańcach imperium rzymskiego, w trakcie podróży Jezusa do Jerozolimy. „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” (Łk 13, 23). Nie wiemy, kim był człowiek, który zadał Jezusowi to pytanie. Nie wiemy, czy sytuował siebie pośród wielu obawiających się, że nie doświadczą zbawienia, bo nie należą do grona „nielicznych” zbawionych czy też, przeciwnie, widział siebie wśród jakiejś elity zbawionych w przeciwstawieniu do wielu, którzy zbawienia nie dostąpią. Jezus nie wchodzi w rozważania, po której stronie on stoi, ale zachęca zarówno jego, jak i świadków tej rozmowy, a także nas wszystkich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają” (Łk 13, 24). Zachęta: „Usiłujcie…” (od gr. „agonidzomai” - walczyć, zmagać się na śmierć i życie, usiłować) przypomina mi zachętę z listu do Hebrajczyków, którą słyszeliśmy tydzień temu, by biec w „wyznaczonych nam zawodach” (Hbr 12, 1), by podjąć bój, walkę, zmaganie (gr. agona), by potraktować życie z należną mu powagą. Dziś jest to zachęta, by z powagą potraktować temat zbawienia.

Ważny sygnał w kontekście słów Jezusa o usiłowaniu wchodzenia „przez ciasne drzwi” dotarł do mnie, gdy przeczytałem dzisiejsze (21 sierpnia 2022) rozważanie papieża Franciszka poprzedzające południową modlitwę Anioł Pański na placu św. Piotra. Komentując słowa Jezusa o ciasnych drzwiach papież mówił: te drzwi są wąskie, ale są otwarte dla wszystkich!”. Powtórzmy, że te drzwi, choć wąskie, są otwarte dla wszystkich. Papież tłumaczył dalej: Jezus czerpie obraz z ówczesnego życia i prawdopodobnie nawiązuje do faktu, że gdy nadchodził wieczór, a bramy miasta były zamykane i tylko jedna brama, bardzo mała i bardzo wąska, pozostawała otwarta: aby wrócić do domu, można było przejść tylko przez nią”. Po przypomnieniu słów Jezusa, Dobrego Pasterza, znanych nam z Ewangelii według św. Jana: „Ja jestem bramą: jeśli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony” (J 10, 9), papież wyjaśnił, że Jezus „chce nam powiedzieć, że aby wejść do życia Bożego, do zbawienia, trzeba przejść przez Niego, a nie przez kogoś innego, tylko przez Niego; przyjąć Go i Jego Słowo”. I tu wybrzmiało w papieskim rozważaniu ważne i konfrontujące słowo: „Tak jak, aby wejść do miasta trzeba było ‘zmierzyć się’ z jedynymi wąskimi drzwiami, które pozostały otwarte, tak też życie chrześcijanina jest życiem ‘na miarę Chrystusa’, opartym na Nim jak dom na fundamencie, i wzorowanym na Nim. Oznacza to, że miarą jest Jezus i Jego Ewangelia: nie to, co myślimy, ale to, co On nam mówi”. Trzeba więc, abym „zmierzył się” z wąskimi drzwiami! Trzeba, bym zapytał, czy moje słowa są „na miarę Jezusa” i czy moje czyny są „na miarę Jezusa”, czy moje życie jest „na miarę Jezusa”. Tu wróciła do mnie diagnoza, którą ponad dwadzieścia lat temu postawił papież Jan Paweł II: „Wielu wiernych w ocenie grzechu nie posługuje się probierzem Ewangelii, ale «komunałami» i socjologiczną kategorią «normalności», która rodzi w nich przekonanie, że nie ponoszą szczególnej odpowiedzialności za określone czyny, skoro «wszyscy tak robią», a tym bardziej jeśli są one dopuszczane przez prawo państwowe”.[1] Trzeba nam się zmierzyć z wąskimi, ale otwartymi dla wszystkich drzwiami, którymi jest Jezus i Jego Ewangelia.

Drugie moje poruszenie na bazie słowa z liturgii związane jest z fragmentem z księgi proroka Izajasza. Zaczerpnięty on jest z ostatniego rozdziału tej księgi, dotykającego powszechności zbawienia. Bóg mówi przez proroka: „wyślę niektórych ocalałych z nich do narodów Tarszisz, Put, Lud, Meszek i Rosz, Tubal i Jawan, do wysp dalekich, które nie słyszały o mojej sławie ani nie widziały mojej chwały. Oni rozgłoszą chwałę moją wśród narodów”. Bóg zapowiada, że do narodów daleko położonych wyśle małą grupę ocalałych, „uratowanych, zbawionych” (sięgając po tekst Vulgaty: „mittam ex eis qui salvati fuerint”, moglibyśmy usłyszeć tę zapowiedź: „wyślę spośród nich, którzy zostali uratowani/zbawieni”). Zainteresowały mnie nazwy miast czy krain, które tu się pojawiają. Najpierw słyszymy o Tarszisz i najprawdopodobniej chodzi tu o Tartessos (Tartessus) w Hiszpanii, o najdalej wysunięty na zachód punkt znanego w starożytności świata, który był synonimem krain najbardziej odległych. Według pojęć Izraelitów to miejsce znajdowało się gdzieś na końcu świata. To miejsce, pozwolę sobie użyć tu zwrotu, który czasem słyszymy, gdzie ptaki czy autobusy zawracają; dalej już nic nie ma. To charakterystyczne, że Jonasz, którego Bóg chciał posłać do Niniwy, postanawia uciec właśnie „do Tarszisz, daleko od Jahwe” (Jon 1, 3). Wśród wymienionych krain są Put i Lud, afrykańskie szczepy graniczące z Egiptem nad południową częścią Morza Czerwonego. Są Rosz i Tubal leżące gdzieś nad Morzem Czarnym, które mogą tu być synonim krajów wysuniętych najbardziej na północ. Jawal to kraj Jończyków, czyli Grecja. Bóg chce, by Dobra Nowina dotarła również „do wysp dalekich” nie tylko w basenie Morza Śródziemnego, do odległych krajów zamorskich. Wrócę jeszcze do tego wątku.

Dziś, jak w czasie każdej Eucharystii, w momencie Przeistoczenia wybrzmią następujące słowa: „Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: to jest bowiem kielich Krwi mojej Nowego i Wiecznego Przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę”. Dziesięć lat temu, papież Benedykt XVI, w kontekście swoich podróży apostolskich i Mszy świętych sprawowanych w różnych językach, zwrócił uwagę na fakt, że w tekstach liturgicznych używanych w niektórych językach, łacińskiego zwrotu: „pro multis”, a więc: „za wielu”, nie przetłumaczono dosłownie, ale zastąpiono go interpretacją: „za wszystkich”. I polecił papież rewizję tych tekstów liturgicznych. Bo, oczywiście, że Chrystus umarł za wszystkich, ale nie wszyscy o tym wiedzą i nie wszyscy przyjęli oferowaną im łaskę zbawienia. Bóg, który jest Zbawicielem, „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4), ale faktem jest, że nie wszyscy poznali i doświadczyli, że są zbawieni. I gdy słyszymy w liturgii o Krwi Przymierza wylanej „za nas”, uczestniczących w liturgii, i „za wielu”, to powinno się w nas rozbudzać czy rozpalać pragnienie, by wieść o jedynym Zbawicielu dotarła do wszystkich. To było pragnienie, które ożywiało bł. Franciszka Jordana. Wyraził je w swoim dzienniku duchowym. Jesienią 1878 roku, w wieku trzydziestu lat, kilka miesięcy po przyjęciu święceń prezbiteratu i krótko przybyciu na studia do Rzymu pisał: „O Jezu, dla mnie ukrzyżowany! O Ojcze, moje Wszystko, o jedno Cię proszę, o jedno tylko, Wszechmocny Panie, oto moje pragnienie: Żebym mógł uratować wszystkich!” (DD I/149). To pragnienie żyło w nim. Na początku 1903 roku, a więc mając pięćdziesiąt pięć lat, zanotował: „Ojcze, chcę uratować wszystkich” (DD II/46).

Bł. Franciszek Jordan przejął się słowami wielkiego misjonarza, św. Franciszka Ksawerego: „Dopóki znany mi jest jakiś zakątek na ziemi, gdzie Bóg nie jest miłowany, nie mogę pozwolić sobie na chwilę spokoju” (DD I/166). Tarszisz jest takim zakątkiem. Drodzy, w sercu każdego z nas może być taki zakątek, gdzie Bóg nie jest znany i miłowany. W sercu każdego z nas może być taki zakątek pogański, który potrzebuje ewangelizacji i zbawienia. Takie zakątki mogą być w naszych rodzinach i wspólnotach. Takie zakątki wyczekujące jedynego Zbawiciela, Jezusa, mogą być w naszych wioskach i miastach, położonych niekoniecznie na końcu świata… A może dziś nas, uczestniczących w liturgii, - ocalonych, uratowanych, zbawionych -, Bóg chce wysłać do jakiegoś Tarszisz, do jakiegoś zakątka świata, gdzie On nie tylko nie jest znany, ale nie jest jeszcze miłowany. Jak aktualne są słowa, które ukazały się pod koniec XIX wieku, w wydawanym przez bł. Franciszka Jordana i pierwszych salwatorianów czasopisma „Missionär” [„Misjonarz”]: „Doprawdy, czasy nasze potrzebują apostołów w świecie. Duszpasterz na ambonie, w konfesjonale, przy ołtarzu już nie wystarcza; musimy mieć świeckich duszpasterzy, którzy także na wielkich ambonach świata będą nauczać i bronić Ewangelii słowem i życiem, swym działaniem i postawą. Na zebraniach ludowych, w urzędach, w kolegiach, stowarzyszeniach, warsztatach, fabrykach, drukarniach, redakcjach, w rodzinach, a nawet w gospodach. Wszędzie potrzebują nasze czasy apostołów, tzn. katolików, którzy nie czynią tajemnicy ze swych przekonań religijnych…”.[2]

Jezus, Syn Boży, który stał się człowiekiem, jest dla nas wzorem. Został posłany przez Ojca na peryferie świata. Był, jak kiedyś mówił kard. Ratzinger, „wędrownym kaznodzieją w zapomnianym zakątku świata”.[3] Stamtąd Dobra Nowina rozeszła się na cały świat. Gdzie jest Tarszisz, do którego chce mnie wysłać Bóg?[4]

PSz 

 

[1] List Ojca Świętego Jana Pawła II do kapłanów na Wielki Czwartek 2001 roku - https://www.vatican.va/content/john-paul-ii/pl/letters/2001/documents/hf_jp-ii_let_20010402_priests-holy-thursday.html

[2] Zob. „Eine neue Kreuzpredigt” [„Nowe kazanie Krzyża”], „Missionär” 2 (1882), Nr 11, S. 82.

[3] Zob. Joseph Ratzinger, Głód Boga. Kazania z Pentling, Kraków 2016, s. 53-55: „Patrząc na świat powierzchownie, można dojść do wniosku, że Bóg przegrał. Kto właściwie o Nim pamięta? Kto bierze Go na poważnie? Kto w ogóle Go zna? Wydaje się, że został wykluczony z historii. Ale Pan, który patrzy głębiej, mówi nam: ‘To nie prawda. Mam wielu ludzi we wszystkich stronach świata’. Jest ich wielu, nawet jeśli my ich nie dostrzegamy. Bóg jest zwycięzcą; jest wielu ludzi, którzy szukają Go w ciszy swoich serc, którzy należą do Niego. Przychodzą z wschodu i z zachodu, z północy i z południa. Mowa tu o tajemnicy Kościoła powszechnego, trwającego po wszystkie czasy, w której dostrzegamy wypełnienie tych słów Jezusa i która powinna być dla nas nieustannym umocnieniem. Któż bowiem w czasie, gdy Jezus był wędrownym kaznodzieją w zapomnianym zakątku świata, mógł przypuścić, że historia tak się potoczy? Ale chodzi tu nie tylko o to, że Kościół istnieje na całym świecie, że obejmuje wszystkie strony świata, wszystkie miejsca i czasy. Wschód i zachód, północ i południe symbolizują także różnorakie pochodzenie duchowe, zawodowe i społeczne. W każdym miejscu, mówi Pan, jest droga, która prowadzi do Mnie. Ludzie reprezentujący każdy stan, rodzaj umysłowości czy poziom wykształcenia przychodzą do Mnie i do Mnie należą” [fragment homilii z 27 sierpnia 1989 roku, 21. Niedziela zwykła, rok C].

[4] Szukając odpowiedzi na pytanie, gdzie jest Tarszisz, do którego chciałby mnie wysłać Bóg, warto wsłuchać się w przestrogę, którą wypowiedział bł. Franciszek Jordan formując swoich synów duchowych do ducha uniwersalizmu: „Powinniśmy pracować z ludźmi wykształconymi i niewykształconymi, wśród narodów cywilizowanych i niecywilizowanych. Żaden naród, żaden lud, żaden stan nie jest wykluczony. Musicie to sobie wziąć do serca. Nie starajcie się ograniczać do tych miejsc, gdzie najłatwiej odnieść sukces. Musicie działać wszędzie, gdzie są dusze – chciałbym wam to zostawić jako testament. Nie odchodźcie od tego ducha, niech pamiętają o tym zwłaszcza ci, którzy prowadzą lub będą prowadzić Towarzystwo – pamiętajcie, jeśli o tym zapomnicie, to zdradzicie istotę ducha Towarzystwa. A jego przeciwieństwem jest ograniczenie, partyjność, nacjonalizm, preferowanie tego czy innego narodu lub lekceważenie tych czy innych ludów! Wśród członków Towarzystwa nie powinno być narodowości – wszystkie kraje! Starajcie się poznać dobre cechy każdego ludu, interesujcie się wszystkimi ludami; nieraz w ludzie, do którego podchodzicie z przesądami, znajdziecie wiele dobrego. Gdy pójdziecie do podnóży Himalajów lub na południe Ameryki, w góry do ludów niecywilizowanych, wszędzie myślcie: to są moi bracia, których muszę uratować! A zatem starajcie się zachować ducha uniwersalizmu” (bł. Franciszek Maria od Krzyża Jordan, Przemówienia…, Kapituła z 17 lutego 1899).