Po trzykroć niegodzien… i posłany!

homilia – V Niedziela Zwykła (rok C), 6 lutego 2022
Iz 6, 1-2a. 3-8; Ps 138, 1b-5. 7e-8; 1 Kor 15, 1-11; Łk 5, 1-11

Izajasz widzi Boga po trzykroć Świętego i woła: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!”. W tym wyznaniu dziś zatrzymuje mnie fakt, że kondycja Izajasza i kondycja ludu, wśród którego on mieszka, są opisane tym samym stwierdzeniem. Izajasz wyznaje: „jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach”. Jednak sytuacja, w której wszyscy są tacy albo że „wszyscy tak robią” nie usypia go. Nie ogląda się na innych, nie usprawiedliwia grzechami innych swojego trwania w grzechu, ale pozwala, by jego wargi (i serce) zostały oczyszczone ogniem wziętym z ołtarza przez jednego z aniołów, posłańców Boga. Izajasz w swoim „dziś” doświadcza tego, o czym mówi jego imię: „zbawieniem moim jest Pan [Jahwe]”. Jako pierwszy doznaje łaski, z którą Pan później przez jego prorocką posługę chce dotrzeć do ludu. To przywołuje słowa papieża Franciszka z jego pierwszej adhortacji: „Ktokolwiek chce przepowiadać, najpierw powinien być gotów, by poruszyło go Słowo i by stało się ono rzeczywistością w jego konkretnym życiu. (…), powinniśmy jako pierwsi pozwolić się zranić temu Słowu, które zrani innych, ponieważ jest to Słowo żywe i skuteczne, które jak miecz obosieczny «przenika aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca» (Hbr 4, 12)” (Evangelii gaudium, 150).

W takim kontekście pytania, jakie wypowiada Bóg: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?”, słyszę tak: „Czy chciałbyś podawać dalej ogień, który oczyścił ciebie?”. Ale jest coś uderzającego w sposobie zadawania tych pytań przez Boga. To przestrzeń wolności, jaka im towarzyszy. Można odnieść wrażenie, że Bóg zadaje pytania sobie, że wypowiada głośno pytania, które rodzą się, gdy sam rozmyśla, i dzięki temu, że wypowiada je głośno, Izajasz je słyszy. Bóg nie pyta Izajasza wprost: „A może posłałbym ciebie? A może ty byś poszedł?”. Jednak doświadczenie bycia oczyszczonym przez Miłość, doświadczenie zbawienia, poszerza przestrzeń wolności i dyspozycyjność Izajasza. Słysząc pytania, reaguje: „Oto ja, poślij mnie!”. Ta wolność wewnętrzna jest i będzie mu potrzebna. Izajaszowi będzie potrzebna, tak to określę, wolność od odnoszenia sukcesu. My już wiemy, że nauka, którą głosił, za jego życia nie została powszechnie przyjęta. Dopiero jakieś dwieście lat później, w Babilonii, w niewoli, jego nauczanie zostało przypomniane i na nowo odkryte jako rzucające światło na trudną historię Izraela i dające nadzieję ludowi „o nieczystych wargach”, który stoczył się aż do niewoli. Nasz założyciel, bł. Franciszek Maria od Krzyża Jordan, uczył: „(…) ludzie popadają w zniechęcenie. Zdarza się to we wszystkich instytutach, gdy nie każde posiane ziarno przynosi plon. Nie wszystkie przedsięwzięcia, trudy pracy przyniosą zawsze oczekiwane owoce. Ale czasami ofiary i cierpienia zniesione w dobrym celu przynoszą owoce dopiero po kilku stuleciach. Myślałem nieraz, że święty Franciszek Salezy, który tak wiele cierpiał dla pewnego celu i go nie osiągnął, ma wielki udział w zasługach instytutu, który powołał do życia don Bosco. Kiedyś, w niebie, zobaczycie, że głównym założycielem salezjanów jest Franciszek Salezy” (kapituła domowa w domu macierzystym w Rzymie, 15 stycznia 1897; tj. dziewięć lat po śmierci don Bosco).

Zapytałem siebie, czy drugie czytanie z liturgii ma jakiś wspólny mianownik z pierwszym i z Ewangelią. Izajasz widząc Boga, który jest po trzykroć Święty, a Szymon Piotr doświadczając obfitej łaski Boga w cudownym połowie, uświadamiają sobie swoją grzeszność. Pierwszy poruszony woła: „Biada mi! Jestem zgubiony…”, drugi przerażony reaguje odrzuceniem Jezusa i siebie: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”. Obaj wyrośli w środowisku, gdzie „święty” oznaczało „oddzielony”. Obaj pamiętali odpowiedź Boga na prośbę Mojżesza: „Spraw, abym ujrzał twoją chwałę”: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” (Wj 33, 18.20).[1] Ale już Izajasz, nazywany „ewangelistą Starego Testamentu”, otwiera nas na Dobrą Nowinę o Bogu, który będąc Świętym nie chce być oddzielony. On chce wejść w naszą historię i nas oczyszczać, chce uświęcać grzeszników, chce odnawiać obraz Boży, którym jest człowiek. W czasie Eucharystii uwielbiamy Boga, który jest Święty i jest źródłem wszelkiej świętości (II ME). A św. Łukasz w Ewangelii spotyka nas z niebezpieczeństwem swoistej autoagresji czy swoistego „samobójstwa”, którym w chwili odkrycia swojej grzeszności może być próba wyrzucania z siebie Zbawiciela, który jest Życiem i Zmartwychwstaniem.

I tu przejdźmy do listu św. Pawła do Koryntian. Apostoł głosi kerygmat. Głosi Jezusa, który dla nas umarł i zmartwychwstał. Przekazuje nam to, co stało się udziałem Jezusa, a w co wszczepieni możemy przeżyć misterium paschalne w sobie: umrzeć razem z Chrystusem dla grzechu i z Nim zmartwychwstać. I on po wielu latach wyznaje, że „[Zmartwychwstały] w końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi”. Co chciał wyrazić używając tego obrazu? A może poczucie, że jako apostoł Chrystusa przychodzi jakby za wcześnie, że nie jest przyjmowany, bo ci, do których przychodzi, jeszcze nie są gotowi…? Dalej dzieli się: „Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży”. I dodaje: „Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną”. Jak refren wraca doświadczenie czy poczucie niegodności: „niegodzien”. Usłyszymy je też słuchając Jana Chrzciciela: „(…) idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3, 16; Mt 3, 11; Mk 1, 7); czy setnika: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. (…). Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (Łk 7, 6-7; Mt 8, 8). To poczucie, że „nie jestem wystarczająco duży, wystarczająco wielki, dość duży, dość liczny…” (gr. „hikanos”: Łk 7, 12; Dz 11, 24; Dz 20, 47), że „nie jestem wystarczająco kompetentny”, że jestem słaby, grzeszny…, to bolączka, która będzie Pawłowi odzywała się od czasu do czasu. Koryntianom wyzna, że: „trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie”. Usłyszał w odpowiedzi: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Paweł będzie się uczył sam i dzięki temu będzie nauczycielem innych, jak pozwalać mocy Chrystusa „zamieszkać” w sobie (2 Kor 12, 7-9).

Widzimy, że to, co zrobił Szymon w momencie powołania, u początku drogi z Jezusem („Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”), nie zdarzyło się tylko jemu ani tylko jeden raz. Pawłowi zdarzało się częściej i również w drodze za Jezusem („Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie”). Izajasz i Szymon Piotr, i Paweł, i ja… potrzebujemy poważnej rozmowy z Tym, który nie przyszedł powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników, a powołując stanowczo wezwał do nawrócenia, do zmiany myślenia i postępowania, do wejścia na drogę wiary i świętości, której „z reguły nie osiąga się natychmiast, lecz poprzez długie zmagania, czasami idąc poprzez niedoskonałości i powszednie grzechy!…” (bł. Franciszek Jordan). Po trzykroć Święty Bóg powołuje do świętości i umacnia na tej drodze zniechęcających się po trzykroć (czy wielokrotnie). „…Nie zniechęcajcie się! ‘Muszę być za wszelką cenę święty! Ufam Panu, On da mi siły. Mam mocną nadzieję, że stanę się święty!’” (bł. Franciszek Jordan).

PSz

 2022 02 04 rekolekcje ld adoracja NS 600x337

[1] Św. Ireneusz z Lyonu tak komentuje słowa z Ewangelii wg św. Jana: „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, /o Nim/ pouczył” (J 1, 18): „Słowo stało się rozdawcą łask Ojca dla pożytku człowieka (…) z jednej strony zachowując niewidzialność Ojca, aby człowiek nie stracił dla Niego szacunku i zawsze miał możliwość postępu; i równocześnie czyniąc Boga widzialnym dla ludzi poprzez różne działania, aby człowiek całkowicie pozbawiony Boga, nie przestał istnieć. Bo chwałą Boga jest żyjący człowiek, zaś życiem człowieka jest oglądanie Boga. Skoro więc ukazanie się Boga poprzez stworzenie daje życie wszystkim żyjącym na ziemi, to o ileż bardziej objawienie Ojca przez Słowo daje życie tym, którzy widzą Boga” (św. Ireneusz z Lyonu, Adversus haereses V 18, 3 – tł.wł.).