Podejmijcie decyzję…, która da wam życie

homilia – XXI Niedziela Zwykła (rok B), 22 sierpnia 2021
Joz 24, 1-2a. 15-17. 18b; Ps 34, 2-3. 16-17. 18-19. 20-21. 22-23; Ef 5, 21-32; J 6, 55. 60-69

 

Wysłuchaliśmy fragmentu z rozdziału, który kończy księgę Jozuego. Patriarcha, który wprowadził naród do Ziemi Obiecanej, pobudza wszystkich i każdego z osobna do podjęcia decyzji: „Rozstrzygnijcie dziś, komu chcecie służyć. Panu czy bóstwom”. Od siebie dodaje: „Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”. Jozue zrobił to, co jeszcze stosunkowo niedawno, bo tuż przed wejściem do Ziemi Obiecanej, i krótko przed swoją śmiercią zrobił Mojżesz: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo”, zaraz dodaje zachętę: „Wybierajcie więc życie, abyście żyli” (Pwt 30, 15.19). Bo Bóg nie chce, byśmy wybrali cokolwiek, ale byśmy wybrali właściwie; byśmy wybrali Boga, który daje Życie, a nie bożki zabierające nam życie.

„Rozstrzygnijcie”. Zdecydujcie! Podejmijcie decyzję życiową, to znaczy nie tylko decyzję „na całe życie”, ale decyzję, która da wam życie. Zwykle kiedy mówimy o „decyzjach życiowych” myślimy o decyzjach „na całe życie”, wiążących „na całe życie”; to dobra intuicja. Ale w nich chodzi również o to, że one otwierają mnie na życie, otwierają mnie na pełnię życia. Zacznijmy od przypomnienia czegoś być może oczywistego. Życiowo istotne jest odkrycie, że źródło mojego życia jest w Bogu. Życiowo istotne jest to, by nie odciąć się od źródła. T jest odkrycie, którego Piotr dokonuje w obecności Jezusa. Kiedy Jezus pyta „czy i wy chcecie odejść?”, Szymon Piotr odpowiada: „Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życie wiecznego!”. O tym chwilę wcześniej mówił sam Jezus: „Duch daje życie (…) Słowa, która Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem”.

„Wszelkie wezwanie od Boga jest wezwaniem do życia: naszym pierwszym powołaniem jest życie” (o. Jacques Philippe). Bogu chodzi o to, by w nas było więcej życia. Bóg pragnie byśmy żyli pełnią życia. Z takiej perspektywy „decyzja życiowa” to nie tylko decyzja „na całe życie”, ale również otwierająca mnie na pełnię życia, której pragnie dla mnie Bóg, a więc otwierająca mnie na życie wieczne. Bóg pragnie bym żył, bym żyła! „Żyj! Chcę, abyś żył!” Oto pierwsze i fundamentalne wezwanie, jakie kieruje do nas Bóg” (por. Ez 16, 4-7).

Decyzją życiową i życiodajną jest przyjmowanie słowa Bożego. Decyzją życiową i życiodajną jest przyjmowanie Eucharystii. Decyzją życiową i życiodajną jest przyjmowanie i wypełnianie tego, do czego Bóg mnie wzywa czy powołuje. Wola Boża względem mnie wyrażona została w moim istnieniu. Przyjąć siebie, przyjąć swoje życie to przyjąć życiodajną wolę Bożą. To pierwsza decyzja: przyjąć siebie jako stworzenie.[1]

Może to okazja, by wrócić do doświadczenia własnego chrztu, by odnowić czy głębiej ponowić decyzję: wyrzeczenie się szatana i wybór Boga. Pomocą nam może być opis przebiegu obrzędu chrztu w Kościele pierwotnym. Mówił o tym papież Benedykt XVI w Wigilię Paschalną w 2010 r. Katechumen był przyprowadzany do przedsionka kościoła, a trzeba przypomnieć, że wówczas kościoły były „zorientowane” („oriens” to wschód), tzn. ołtarz główny był po stronie wschodniej, a drzwi wejściowe - po stronie zachodniej. Gdyby stać twarzą do ołtarza, wówczas stało się twarzą ku wschodowi, a wschód symbolizował Jezusa Chrystusa, „z wysoka wschodzące Słońce”. Zachód - dla kontrastu - symbolizował szatana, przeciwnika Boga. I papież mówił: „W Kościele pierwotnym człowiek chrzczony zwracał się najpierw w stronę zachodu, symbolizującego ciemności; miejsce, gdzie zachodzi słońce, symbolu śmierci i, co za tym idzie, władzy grzechu. Przyjmujący chrzest zwracał się w tę stronę i trzykrotnie mówił «nie»: szatanowi, jego pompatyczności i grzechowi. Tym niezwykłym słowem: «pompatyczność», oznaczającym diabelski przepych, określano splendor starożytnego kultu bogów i antycznego teatru, w którym z upodobaniem przyglądano się, jak dzikie zwierzęta rozszarpują żywych ludzi. Wypowiedzenie owego «nie» było zatem odrzuceniem pewnego typu kultury, w której człowiek musiał wielbić władzę, chciwość, kłamstwo i okrucieństwo. Oznaczało wyzwolenie się od narzuconego stylu życia, które obiecując przyjemność prowadziło do zniszczenia najlepszych cech człowieka. To wyrzeczenie - choć dziś odbywa się w sposób mniej dramatyczny - nadal stanowi istotny element chrztu. Zdejmujemy przez nie «stare szaty», w których nie możemy stanąć przed Bogiem. Ściślej mówiąc - zaczynamy je zdejmować. To wyrzeczenie jest w rzeczywistości obietnicą, podaniem ręki Chrystusowi, by nas prowadził i na nowo odział”.

To była pierwsza część obrzędu odbywającego się, przypomnę, w przedsionku kościoła. A potem „osoba przyjmująca chrzest w Kościele starożytnym zwracała się potem ku wschodowi, symbolizującemu światło, nowe słońce historii, nowe słońce, które wschodzi - symbol Chrystusa. Ten, kto przyjmuje chrzest, obiera w swoim życiu nowy kierunek - wiarę w Boga w Trójcy Jedynego, któremu się powierza”. Najpierw sam gest odwrócenia się od zachodu i zwrócenia się ku wschodowi był wymowny. Uświadamiał bowiem katechumenowi, że „nikt nie może dwom panom służyć”. Uświadamiał mu, że próba patrzenia czy zwracania się równocześnie w kierunku wschodnim i zachodnim byłaby rozdzierająca. Sytuacja stania na rozdrożu jest właśnie taka, rozdzierająca. Katechumen wewnętrznie rezygnował ze starych szaty («uczynkach rodzących się z ciała») i wybierał nowe («owoce Ducha»). A dopiero potem był obnażany ze swojego odzienia, „wchodził do chrzcielnicy i był trzy razy zanurzany (…) Potem, po wyjściu z wody chrzcielnej, neofici byli ubierani w białą szatę, świetlistą szatę Boga, i wręczano im zapaloną świecę jako znak nowego życia w świetle, które sam Bóg w nich zapalił” Papież zakończył mówiąc: „W ciągu wieków symboli ubywało, ale istota chrztu pozostała ta sama. Jest on nie tylko aktem oczyszczenia, a tym bardziej nie jest skomplikowanym rytuałem przyjęcia do jakiegoś nowego stowarzyszenia. Jest śmiercią i zmartwychwstaniem, odrodzeniem do nowego życiaˮ.

 PSz

[1] Pierwsze posłuszeństwo stworzenia wobec Stwórcy to samo zaistnienie. Kiedy Stwórca powiedział „fiat”, czyli „niech się stanie”, wtedy stworzenie się stało, bo tak po prostu nie miało innego wyjścia. Ale człowiek, jako stworzenie obdarzone rozumem i wolnością, jest zaproszony do drugiego aktu posłuszeństwa, w którym „w sposób wolny uznaje i akceptuje siebie jako dar Stwórcy, (…) mówi ‘tak’ na swoje pochodzenie od Boga. W ten sposób wypełnia pierwszy i prawdziwy akt wolności, który jest jednocześnie pierwszym i podstawowym aktem autentycznego posłuszeństwa” (FTrD, nr 5). Ktoś, przeżywając życie jako pasmo cierpień, może mówić: „ja się na ten świat nie prosiłem”. Taki krzyk bywa wyrazem przeczucia, że „inni” nie chcieli czy nie chcą mojego życia. Decyzje życiowe zapadają w dialogu z Bogiem: gdy Go słuchamy i Jemu odpowiadamy. Do decyzji życiowych wychowuje mnie i formuje Słowo Boże, którego słucham!