Słuchaj i adoruj jedyną Miłość!

homilia – I Niedziela Wielkiego Postu (rok A), 26 lutego 2023
Rdz 2, 7-9; 3, 1-7; Ps 51, 3-6b.12-14 .17; Rz 5, 12-19; Mt 4, 1-11

W opowiadaniu o kuszeniu Jezusa na pustyni zwraca dziś moją uwagę słowo: „samym…, samemu…” (gr. „monos”) w zdaniach: „Nie SAMYM chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” oraz „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu SAMEMU służyć będziesz”.

Zatrzymując się przy tym słowie, przypomniałem sobie sytuację sprzed kilku czy kilkunastu lat, kiedy na pewnym spotkaniu formacyjnym dla salwatorianów, zaproponowano, byśmy w czasie nabożeństwa wypowiedzieli w ilu tylko to możliwe językach zdanie, z którego „poczęło się”, by tak to określić, nasze zgromadzenie zakonne. Byłem tak pewny tego, że znam to zdanie, że nosze je dokładnie w pamięci, że nie wziąłem ze sobą tekstu Ewangelii i… wypowiedziałem je, ale pomijając w nim jedno słowo. Z tego błędu zdałem sobie sprawę dopiero po zejściu z ambony, słuchając innych osób, i… odtąd to słowo lepiej pamiętam. Chodzi o słowo: „jedyny” (gr. monos”): „A to jest życie wieczne, aby znali Ciebie, JEDYNEGO  prawdziwego Boga, i Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3). Bóg jest jedyny. Nie ma innych bogów i nic, żadne stworzenie na świecie, nie może sobie rościć prawa do określenia „jedyny”, a przynajmniej powinny uważać, żeby będąc dla kogoś jedynym, - jak choćby żona dla męża i mąż dla żony -, nie stanęło na miejscu Boga. Choć, trzeba dodać, że prawda o tym, że Bóg jest jedyny, rzuca też ważne światło na prawdę o każdym z nas stworzonych na obraz Boży. Kontemplując Boga jedynego możemy jak w zwierciadle zobaczyć siebie jedynych, bo niepowtarzalnych. Ale powtórzmy, że choć jesteśmy niepowtarzalni, jednak nikt z nas, żaden człowiek, nie może stanąć na miejscu, które przysługuje Bogu, który jest nie tylko pierwszy, ale Jedyny.

Bóg jest jedyny. Co jest cechą tej jedyności? Jest nią to, że On „trwa” (źródło gr. „monos” bywa widziane w gr. „meneo”). Wszystko się zmienia, świat przemija, a On trwa na wieki. Jego słowo jest niezmienne, w odróżnieniu od słów ludzkich, zmiennych i czasem rzucanych na wiatr. Prorok wyzna: „Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki” (Iz 40, 8). Bóg w przymierzu z nami jest stały, mimo naszej niestałości. A kiedy diabeł kusi człowieka, to kusi go do odwrócenia się od Boga Jedynego do jakiegoś stworzenia; diabeł prowokuje do ubóstwienia tego, co dziś jest, a jutro znika.

Wróćmy teraz do słowa Jezusa, którym odpiera pierwszą pokusę: „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”. Jezus używa pięknego zwrotu. Mówiąc o słowie Boga używa zwrotu „słowo, które wychodzi z ust Bożych. Rabini uczyli, że każde słowo Boga, wychodzące z Jego ust, jest jak pocałunek. Wyprowadzali tę intuicję z jednego z pierwszych wersetów Pieśni na pieśniami: „Niech mnie ucałuje pocałunkami swych ust!” (Pnp 1, 2). Odnosząc się do tego wersetu komentowali sformułowanie „mówić twarzą w twarz”, oddające doświadczenie modlitwy. Z tej perspektywy Bóg, Oblubieniec, przemawiając kiedyś do Narodu Wybranego, a dziś do Kościoła, Oblubienicy, w każdym swoim słowie komunikuje swoją miłość. Potrzebujemy słowa Boga nie tylko jako pokarmu, ale jako pokarmu komunikującemu nam miłość Tego, który nas karmi. Każde słowo Boga, nawet trudne dla nas w odbiorze czy konfrontujące, jest wyrazem Jego miłości do nas; miłości, która – powtórzmy – trwa mimo tego, że my, jak pierwsi ludzie, Adam i Ewa, uwiedzeni urokiem czegoś, odwracamy się od Boga, trwa mimo tego, że lekceważymy Jego słowo. Ucząc nas modlitwy, Jezus poleca, byśmy prosili Ojca w niebie: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, a dziś przypomina jak nieodzowny jest nam chleb słowa Bożego.

Uwodzony przez Przeciwnika propozycją, że da Mu cały świat, jeśli odda mu pokłon, Jezus odpowiada:  „Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu SAMEMU służyć będziesz”. Tylko jedynego Boga będziesz adorował i tylko jedynemu Bogu służyć będziesz! Pytam siebie, jak służyć Bogu? Odpowiedź podpowiada mi św. Paweł w liście do Rzymian, choć nie we fragmencie, którego słuchaliśmy w niedzielnej liturgii: „Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu podobająca się jako wyraz waszej rozumniej służby Bożej” (Rz 12, 1). Służba Bogu ma być „rozumna”. A jaki kult oddawany Bogu jest rozumny? Ta służba Boża została przez Apostoła Narodów w liście do Rzymian określona jako „logike latreia”. Grecki przymiotnik „logike” pochodzi od „logos”, słowo, sens. Św. Jan rozpoczyna swoją Ewangelię od słów: „Na początku było Słowo…”, a więc „na początku był Logos [Sens]”. Rozumna służba Boża więc to służba podejmowana w posłuszeństwie słowu Boga. Dla chrześcijanina rozumne jest nie tylko to, co zgodne z jego rozumem ludzkim, ale również z Bożym myśleniem. Kult oddawany Bogu może być również przestrzenią, w której doświadczamy i odwzajemniamy miłość. Jezus mówi: „Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon…”. Greckie słowo „proskyneo”, oddać pokłon, wskazuje na pokłon, jaki oddaje się Bogu (w trzech czwartych przypadków w takim znaczeniu używany jest w Septuagincie, czyli greckiej wersji Starego Testamentu). Św. Hieronim przetłumaczył ten czasownik na łacinę jako „adorare”. O ile greckie sformułowanie akcentuje dystans czy niemal przepaść między Stwórcą a stworzeniem, o tyle, jak tłumaczył kiedyś młodzieży Benedykt XVI, „łacińskie słowo oznaczające adorację to ‘ad-oratio’ – kontakt usta-usta, pocałunek, uścisk, a więc miłość”. Papież dodał: „Poddanie staje się jednością, ponieważ Ten, któremu się podporządkowujemy, jest Miłością. To poddanie się nabiera sensu, gdyż nie narzuca nam czegoś obcego, lecz wyzwala nas w związku z najgłębszą prawdą naszego bytu”. Kiedy więc my oddajemy pokłon Bogu czy klękamy przez Nim z uszanowaniem Mu należnym, On podnosi nas na poziom swoich ust, bo chce komunikować nam Miłość. Pozostajemy stworzeniami, ale odkrywamy siebie jako stworzenia umiłowane i zaproszone, by na Dar z siebie, jaki złożył Jezus, odpowiedzieć darem z siebie.

I na koniec… Św. Mateusz zaznacza, że to Duch „wyprowadził Jezusa na pustynię” (Mt 4, 1). Św. Marek podkreślił nawet, że Duch „wyrzucił” Jezusa, że „wyprawił” Go na pustynię, jak czasem trzeba „wyprawiać” czy „wyrzucać” robotników na Boże żniwo (por. Mt 9, 38; Łk 10, 2). Natomiast św. Łukasz opowiadając to wydarzenie przekazuje nam dobrą nowinę, że Duch nie tylko wyprowadził Jezusa na pustynię, ale że prowadził Go w tym czasie próby, że towarzyszył Mu w tym czasie kuszenia przez przeciwnika: „Jezus przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni” (albo: „był prowadzony w Duchu na pustyni”). Duch wyprowadziwszy nie zostawił Go więc samego, ale aktywnie był z Nim. Wspierał Go czynnie nie tylko u początku, ale w trakcie tej sytuacji. Bóg nie zostawia nas samych, gdy wchodzimy w próbę, próbę codzienności. Niech nas nie zmyli powierzchowna lektura opowiadania z księgi Rodzaju, w którym słyszymy, że Ewa daje się wciągnąć w dialog z Przeciwnikiem, a o Bogu nie ma tam żadnej wzmianki, jakby Go tam nie było. Był i jest. Jest z nami dyskretnie obecny, nie łamiąc wolności, zawsze gotów wesprzeć nas pełnym mocy i miłości swoim słowem.

PSz

 

 

2023 02 18 rekolekcje ld Bogzycia bozekpustki ADORACJA 600x800

 

DFKiZ Roczna Droga Formacji 2023 2024 Miedzywodzie