Mów, Panie, bo tęsknię za życiem w pełni!

homilia – XIII Niedziela Zwykła (rok C), 26 czerwca 2022
1 Krl 19, 16b. 19-21; Ps 16, 1b-2a.5.7-11; Ga 5, 1. 13-18; Łk 9, 51-62

W bogatej liturgii słowa tej niedzieli można by zatrzymać się przy spotkaniu Eliasza i Elizeusza; można by wpatrywać się w Jezusa, podejmującego decyzję wyruszenia do Jerozolimy; można by rozważyć reakcję Jakuba i Jana oraz odpowiedź Jezusa na nią; można by wreszcie zatrzymać się przy rozmowach Jezusa z osobami, które chcą Mu towarzyszyć lub przez Niego są do tego wezwane. Mnie jednak dziś zatrzymują słowa, które wybrzmiały tuż przed Ewangelią: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Ty masz słowa życia wiecznego”.

„Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” – to prośba młodego Samuela, który pod okiem kapłana Helego uczy się rozpoznawać głos Boga (1 Sm 3, 9). Słysząc w nocy wołanie, słysząc kilkakrotnie powtarzane swoje imię, początkowo sądzi, że wołającym go jest Heli, jego nauczyciel, z biegiem czasu jednak z pomocą swojego formatora odkrywa, że wołającym go jest Bóg. W ten sposób dorasta do tego momentu, kiedy słysząc wołanie: „Samuelu, Samuelu!”, zwrócić się bezpośrednio do Boga i prosić: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”.

Słowa: „Ty masz słowa życia wiecznego” to wyznanie Szymona Piotra (J 6, 68). Po rozmnożeniu chleba i mowie eucharystycznej, w której Jezus mówił między innymi: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne…” (J 6, 53-54), słuchacze zareagowali stwierdzeniem: „Trudna jest ta mowa”. My, przyznajmy, jesteśmy już przyzwyczajeni do słów o spożywaniu Ciała Chrystusa i Jego Krwi, ale dla ówczesnych Żydów to było szokujące i reakcja wyrażona w słowach: „Trudna jest ta mowa…”, jest prostolinijnie mówiąc i tak delikatna. Wielu spośród słuchaczy Jezusa wówczas odeszło, a Jezus sprowokował swoich uczniów pytaniem: „Czy i wy chcecie odejść?”, na które to pytanie Piotr odpowiedział: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 67-68). Ta reakcja Szymona Piotra pokazuje, że oni nie poszli za Jezusem na próbę, że nie zostawili sobie w świecie miejsca czy relacji, do których wróciliby, gdyby ich „przygoda” z Jezusem nie wyszła. Nie, oni poszli na całość! Poza Jezusem była nicość, pustka.

Każdy z nas może jeszcze dziś wieczorem czy w ciągu tygodnia, czy kiedykolwiek biorąc do ręki Biblię, sięgając po Ewangelię, tak właśnie się pomodlić, jak proponuje nam Kościół w wersecie przed dzisiejszym fragmentem z Ewangelii: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Ty masz słowa życia wiecznego!” albo: „Mów, Panie, bo chcę żyć, bo chcę żyć wiecznie!. Tak wyrażona prośba orientuje nasze życie, ukierunkowuje nas w życiu. Przypomina ona śmiałą deklarację jednego z rozmówców Jezusa: „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Czy odnajduję się w tej śmiałej deklaracji? Kaznodzieja papieski, o. Raniero Cantalamessa OFMCap, mówił kiedyś o problemie ludzi wierzących, którzy zdają się wyznaczać Bogu, czego On może od nich wymagać i czego wymagać nie może; pozwalają, by Bóg coś od nich wymagał, ale w żadnym razie, by wymagał wszystkiego[1]. Stąd, być może bliżej nam dziś do dwóch innych rozmówców Jezusa, którzy kogoś innego niż Jezusa lub coś innego niż On stawiają na pierwszym miejscu. W ich wypowiedziach charakterystym akcentem jest słowo „najpierw” (gr. „proton”): „Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca”; „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”. Choć nazywają Jezusa Panem, - i nie jest to tytuł grzecznościowy, którego używamy mówiąc: „panie Jacku”, czy „panie Władziu” -, a więc uznają w Nim Boga, który jest jedyny, to jednak mają jakieś „najpierw”, które Boga wyprzedzają. To trochę tak, jakby Szymon Piotr do wyznania wobec Jezusa: „Do kogóż pójdziemy? Ty jesteś Jedyny! Ty masz słowa życia wiecznego! Poza Tobą jest pustka…”, dodał jeszcze: „najpierw jednak pozwól mi…”.

Kiedy powtarzałem ów werset przed Ewangelią: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Ty masz słowa życia wiecznego!”, ewoluował on we mnie w kierunku prośby: „Mów, Panie, a ja chcę cię słuchać, bo chcę żyć, bo chcę żyć wiecznie!”. I tu może pojawić się pytanie, które zadał sobie i nam Benedykt XVI pisząc encyklikę o nadziei chrześcijańskiej. Papież miał odwagę zapytać: „czy naprawdę tego chcemy - żyć wiecznie? Być może wiele osób odrzuca dziś wiarę, gdyż życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną. Nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą. Kontynuować życie na wieczność - bez końca, jawi się bardziej jako wyrok niż dar. Oczywiście chciałoby się odsunąć śmierć jak najdalej…” (Spe salvi, 10)[2]. Niedługo po ukazaniu się tej encykliki w jednym z rozważań przed południową modlitwą Anioł Pański papież przyznał: „W mojej encyklice o chrześcijańskiej nadziei zastanawiałem się nad tajemnicą życia wiecznego (por. Spe salvi, 10-12). Zadałem sobie pytanie: czy wiara chrześcijańska jest również dla współczesnych ludzi nadzieją, która przemienia i podtrzymuje ich życie (por. tamże, 10)? Bardziej radykalnie: czy mężczyźni i kobiety tej naszej epoki są jeszcze spragnieni życia wiecznego? Czy może doczesna egzystencja stała się ich jedynym horyzontem?” (rozważanie przed Anioł Pański, 2 listopada 2008)[3].

(…)

Z drugiej strony ten sam Benedykt XVI nieco później, bo w Wielki Czwartek 2010 roku, wyjaśniał, że „kiedy Jezus mówi o życiu wiecznym, ma na myśli życie autentyczne, życie prawdziwe, które zasługuje, aby było przeżyte. On nie ma na myśli tylko tego życia, które przyjdzie po śmierci. On ma na myśli autentyczne życie - życie, które w pełni jest życiem i (…) które tak naprawdę może zacząć się już na tym świecie, co więcej, powinno się na nim zapoczątkować” (homilia w Wielki Czwartek, 1 kwietnia 2010)[4]. Życie wieczne to życie w pełni, to taka pełnia życia, której nawet śmierć biologiczna nam nie zabierze. Po wskrzeszeniu Łazarza, Jezus mówił: „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11, 25). To życie w pełni, życie wieczne, w Biblii określane jest greckim „zoe”; można bowiem mieć życie biologiczne (gr. „bios”) i nie doświadczać pełni życia (gr. „zoe”). W tym kontekście chcę podzielić się jednym z mocniejszych tekstów, które spotkałem w ostatnich czasie w lekturze duchowej. To stwierdzenie, że przez całe lata, a czasem przez całe życie, nie podejmujemy decyzji, by poświęcić się całkowicie Bogu. W swoim egoizmie i jakimś zaślepieniu z obawy przed byciem nieszczęśliwymi pozostajemy na zawsze prawdziwie nieszczęśliwymi, bojąc się utracić szczęście tracimy szczęście prawdziwe, co możnaby też sparafrazować, że bojąc się utracić życie, tracimy życie w pełni. A kiedyś, w godzinie śmierci, zobaczymy, że jak dzieci daliśmy się zwieść drobiazgom, rzeczom drugorzędnym.[5]

W tej perspektywie możemy sięgnąć do Biblii, do Ewangelii. Nasze spotkania z Jezusem, jeśli nie są jedynie jakąś formalnością, jeśli nie są jedynie zewnętrznie poprawne, są kapitalną okazją do bycia kształtowanym, formowanym. Elizeusz w chwili powołania, Jakub i Jan w miasteczku samarytańskim, trzej rozmówcy Jezusa, którzy deklarują chęć towarzyszenia Mu lub są przed Niego do pójścia za Nim zaproszeni, mogą być kształtowani, bo ujawniają swoje uczucia, swoje myśli, swoje zamiary, swoje plany, swoją wolę… Nie unika wątpliwości, że myśl Jakuba i Jana o spaleniu wioski Samarytan, którzy nie przyjęli Jezusa, nie ma nic wspólnego z Ewangelią. Ale ci dwaj uczniowie, - choć to może zdziwić -, zrobili duży krok do przodu w formacji. Dlaczego? Ponieważ to, co chodziło im po głowie, ujawnili w relacji z Jezusem. Nie poszli odruchowo za tym, co przyszło im na myśl, ale myśl, która im przyszła, ujawnili rozmawiając z Jezusem. Z tym, co pojawiło się w ich sercach nie zostali sami, ale przyszli do Jezusa. Kiedy z tym, co w nas jest, stajemy przed Jezusem, On może pomóc nam to kształtować, a jeśli trzeba również korygować. Ale kształtowane może być to, co zostało nazwane. Niedojrzałe myśli czy postawy, jeśli je sobie uświadomimy i powiemy o nich Jezusowi, nie są tak niebezpieczne, jak te nieuświadomione i ukryte pod maską zewnętrznej poprawności. Nie bójmy się powiedzieć Jezusowi o naszym pragnieniu życia w pełni i szczęścia, niezależnie od tego, jak je sobie wyobrażamy. On pomoże nam zobaczyć, że te pragnienia mogą być znakiem tęsknoty za życiem, które tylko On może nam dać; za życiem wiecznym; za życiem w pełni, do którego tylko On może nas wprowadzić.

Tak więc, „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Ty masz słowa życia wiecznego”. Mów, Panie, bo chcę żyć, chcę żyć wiecznie! Mów, Panie, bo chcę żyć i innych prowadzić do życia, które tylko Ty możesz dać! Mów, Panie, bo chcę Twoje życie innym przekazywać, do życia w pełni ich prowadzić, a nie im je odbierać!

 PSz

wakacyjna szkola modlitwy miedzywodzie 2022 565x800

[1] „U większości osób zaangażowanych w życie duchowe Chrystus nie jest uwięziony w zbroi, ale znajduje się jakby na uwięzi. Może się poruszać, ale w bardzo dokładnie wyznaczonych ramach. Tak dzieje się, kiedy dajemy Mu po cichu do zrozumienia, czego od nas może żądać, a czego nie (…). Krótko mówiąc: tak zwane życie ‘na pół gwizdka’” - Raniero Cantalamessa OFMCap, Wspominając błogosławioną Mękę. Wielkopostne rozważania dla Domu Papieskiego, tłum. T. Bargieł OFMCap, Kraków 2002, s. 64.

[2] zob. https://www.vatican.va/content/benedict-xvi/pl/encyclicals/documents/hf_ben-xvi_enc_20071130_spe-salvi.html

[3] zob. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/modlitwy/ap_02112008.html

[4] zob. https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/homilie/wczwartek_01042010.html

[5] Louis Lallemant SJ, La dottrina spirituale, cap. II, A.1.b – zob. https://www.pasomv.it/testi/testivari/lallemant/#1Pc2